Mam w okolicach Nowego Sącza własną "ścianę płaczu", sztywny podbieg 1200m bez żadnego wypłaszczenia. Od kilku treningów udaje mi się zrobić go bez zatrzymywania, no chyba że napatoczy się jakiś uciążliwy wiejski kundel i wtedy muszę zwolnić tempo albo przejść do marszu...
Dziś chciałabym zrobić dłuższe wybieganie, o ile smog nie popsuje mi planów. W każdym razie sezon startowy tuż tuż i nie ma czasu na obijanie się.
Kinga