czwartek, 31 grudnia 2015

Dziękuję...

Trenerom Fitness Academy King Square za dwa i pół roku wspaniałej sportowej przygody... :)



Przede mną nowy rok i kolejne wyzwania. Wysoko postawiłam sobie poprzeczkę, ale wiem że dzięki wsparciu trenerów i swojej ciężkiej pracy mogę wiele osiągnąć.
Oj będzie się działo!! ;)

Kinga

wtorek, 29 grudnia 2015

Jak spędzam Sylwestra

Jak zwykle aktywnie, ponieważ kolejny raz biorę udział w Krakowskim Biegu Sylwestrowym. Organizator umieścił dziś na facebook'u plan trasy. Wydaje mi się, że będzie podobna do tej z zeszłego roku. Mogę powiedzieć, że Stare Miasto mam w nogach ;)


Oby pogoda dopisała, bo jak na razie zapowiadają przymrozki, więc może być ślisko :/ No nic, jakoś damy radę. Najważniejsze jest pozytywne nastawienie na dobrą zabawę.

Do mojego planu biegowego na 2016 doszedł PZU Cracovia Maraton. To nie było zamierzone, koleżanka mnie namówiła. W sumie fajnie wyszło, bo dzięki temu dowiedziałam się, że Eskadra Kraków organizuje  w Parku Lotników otwarte treningi dla biegaczy w każdą niedzielę o 10.00. Teraz tylko będę musiała jakoś pogodzić te treningi z basenem. Coś wymyślę ;) Może po prostu po bieganiu popędzę prosto na basen. Napisali, że będziemy biegać około 15-20 km, więc do 12.00 powinniśmy się na spokojnie wyrobić.
Mam ambitne plany na przyszły rok, więc nie ma co zwlekać z przygotowaniami. Maraton się sam nie pobiegnie. No pain, no gain.

Kinga

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Challenge me

Dziś mieliśmy trening w formie klasycznego obwodu w 4 seriach, po 30 sekund pracy  na każdej stacji i 30 sekund odpoczynku między stacjami, 2 minuty odpoczynku między seriami.

1. Wall ball
Ania 17 x 7 kg, 28 x 5 kg
Kinga 21 x 7 kg, 14 x 5 kg, 2 x 9 kg

2. Wiosła i SDHP 20 kg
Ania 11kcal, 22 SDHP
Kinga 11 kcal, 21 SDHP

3. Lina burpees i DU (double unders)
Ania 16, 13
Kinga 16, 6

4. Kettlebell swing 16 kg
Ania 75
Kinga 80

5. Kettlebell thrusters 12 kg
Ania 57
Kinga 47

6. Pompki z oderwaniem rąk
Ania 29
Kinga 46

7. Over head lunge 5 kg
Ania 77
Kinga 79

8. Pull UPS
Ania 27 (zielona guma)
Kinga 32 (fioletowa guma)

Ania, dziękuje za motywację dziś, szczególnie przy ostatnich burpees ;) Nie wiem, co w Ciebie wstąpiło... Do następnego ;)

Kinga

piątek, 25 grudnia 2015

Świąteczny trening

W końcu udało mi się wrócić do formy. Czuję to na każdym treningu. Wczoraj miałam "rest day", ale dzisiaj nadrobiłam i teraz mogę spokojnie spróbować pysznego sernika mojej mamy ;)
Po południu biegałam, zrobiłam prawie 7 km w średnim tempie 5,20 min / km.


Fajna okolica, piękna pogoda, aż żal byłoby nie skorzystać.
Potem zrobiłam ćwiczenia na ręce i brzuch z Mel B, a po obiedzie byłam jeszcze na godzinnym spacerze. Gdyby ktoś narzekał, że nie ma śniegu, to mnie taka pogoda jak najbardziej odpowiada :)
W tym miesiącu przebiegłam już 82 km. Kolejne 20 km jeszcze przede mną, 2 treningi i ukoronowanie roku Krakowskim Biegiem Sylwestrowym.
Najważniejsza jest motywacja, a tej mi nie brakuje. Fakt, że miałam spadek formy w październiku i listopadzie, ale teraz jestem już na właściwej drodze do celów, które sobie wyznaczyłam na przyszły rok. Pierwszy z nich to maraton w Dębnie, do którego zostały już zaledwie 3 miesiące. Nie ma czasu na leniuchowanie!!

Kinga

sobota, 12 grudnia 2015

Głowa poddaje się pierwsza

Powoli wracam do formy. Dziś przebiegłam ponad 8 km i wcale nie czułam się jakoś specjalnie zmęczona. Nawet zrobiłam dodatkowo ćwiczenia z Mel B, ręce, plecy, brzuch i pośladki. Najważniejsze, że głowa "wróciła na swoje miejsce" i znowu wiem, że mogę wiele osiągnąć, jeśli się tylko postaram i będę regularnie trenować. Kondycja przyjedzie z czasem. Mam nowy plan treningowy i konsekwentnie się go trzymam. Tym razem mniej siły, a więcej biegania i pływania. Efekty zobaczymy na wiosnę. W każdym razie jestem pełna energii i motywacji. Przede mną kilka ważnych wyzwań i muszę się do nich przygotować.

Kinga

wtorek, 1 grudnia 2015

Nieidealna

Perfekcjonizm może człowieka zniszczyć, ale tylko wtedy, jeśli się na to pozwoli.
Urodziłam się w czasach, kiedy mycie zębów, przynajmniej na wsi, nie należało do codziennych rytuałów. Fakt, że w szkołach była akcja mycia zębów fluorem. Raz w tygodniu, o ile dobrze pamiętam, przychodziła pani higienistka i zaganiała wszystkich do łazienki. Tylko, że raz w tygodniu to trochę za rzadko...
O ile jakoś potrafiłam przeboleć brak lalki Barbie, bo na jej zakup nie było nas po prostu stać, o tyle o wiele gorzej przyszło mi pogodzenie się z tym, że nie mam takich zębów, jakie miała pani występująca w popularnej wówczas reklamie...

Wrigley's Spearmint reklama lata 90-te

Szkoda, że nikt mi wtedy nie powiedział, że te jej lśniące białe zęby niekoniecznie są prawdziwe ;) Mniej więcej w tym czasie zaczęłam dbać o higienę jamy ustnej i na wzór Amerykanów codziennie myłam zęby. Wyszło mi to raczej na dobre, mimo iż moje zęby nie są śnieżnobiałe i między górnymi jedynkami mam szparę a'la Madonna ;) Błędy stomatologów z czasów PRL'u udało mi się poprawić kilkanaście lat później, na szczęście...
W połowie liceum zaczęłam się odchudzać, bo każda z nas chciała wyglądać jak słynna modelka...

Claudia Schiffer Perfectly Fit Abs-1995

Na szczęście w nieszczęściu oprócz ograniczenia jedzenia, zaczęłam też ćwiczyć w domu i niepotrzebna mi była do tego żadna Chodakowska. Wystarczył jeden złośliwy tekst koleżanki z klasy i gotowe. Z odmawianiem sobie jedzenia skończyłam mniej więcej po roku, kiedy to przymierzyłam jedną z moich ulubionych bluzek i stwierdziłam, że wyglądam... źle... jak wieszak z wielkimi kolanami. Ta samokrytyka prawdopodobnie uratowała mnie wtedy przed anoreksją.
W moim domu zawsze jadło się dużo i po polsku. Jako nastolatka często się nasłuchałam, że to nieważne czy ćwiczę czy nie, i tak będę gruba, bo to u nas dziedziczne. Nie dałam sobie wmówić tej bzdury i robiłam swoje.
Nigdy nie byłam na tzw. diecie, a popełniłam więcej dietetycznych pomyłek niż ustawa przewiduje. Na początku pracowałam w systemie zmianowym, po 12 godzin na stojąco. Jadłam rano jakieś ciastka, w trakcie dnia lub nocy wypijałam hektolitry słodkiej kawy i po zakończeniu zmiany jadłam "byle co", byle się tylko zapchać i nie czuć ssania w żołądku. Nikt mi wtedy nie powiedział, że za nadwagę odpowiedzialny jest skład posiłku, a niekoniecznie jego ilość. No może niektórzy próbowali mi to uświadomić, ale ja i tak nie słuchałam.
Śmieciowe jedzenie towarzyszyło mi przez kilka następnych lat. W pewnym momencie nawet całkowicie zrezygnowałam z ciepłych posiłków. Jadłam za to bardzo dużo pełnoziarnistego chleba, hahaha... Nigdy nie miałam nadwagi, chyba że tę ukrytą. Moje BMI było zawsze w normie, no może za wyjątkiem tych momentów, kiedy miałam niedowagę. Mam zespół jelita wrażliwego i w sytuacjach stresowych nie mogę jeść. W swoim skrajnym przypadku ważyłam 51 kg przy wzroście 170 cm. Lekarz odmówił mi wtedy wystawienia zaświadczenia o zdolności do pracy. Musiałam tragicznie wyglądać. Cieszę się, że mam to już za sobą.
Kiedy zaczęłam pracować w korpo, całkowicie zaniedbałam dietę. W ogóle nie jadłam warzyw, a tylko czasem jakiś owoc. Natomiast piłam bardzo dużo słodkiej kawy i czekolady z automatu, fuj, dziś bym się tego nie tknęła.
Zmiana moich nawyków żywieniowych zaczęła się od bardzo małych kroczków. Zainspirowała mnie koleżanka, która zdrową dietą i ćwiczeniami w domu wypracowała sobie nienaganną sylwetkę. Mnie bardziej chodziło o eliminację chemii z posiłków, przynajmniej na tyle, na ile to możliwe.
Kiedy ponad dwa lata temu zaczęłam bardziej intensywnie uprawiać sport, przyszedł czas na całkowitą rewolucję w moich nawykach żywieniowych. To się oczywiście nie stało z dnia na dzień. Miałam chwile buntu, zwątpienia i słabości. Prawie dwa lata temu postanowiłam przejść na dietę bezglutenową i do dziś uważam, że to była bardzo dobra decyzja. W międzyczasie dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy na temat odżywiania. Popełniłam też wiele błędów, ale już wiem, że teraz jestem na właściwej drodze.
Żadna skrajność nie jest dobra. Trzeba zawsze zachować umiar. Rezultatem całkowitego wyeliminowania tzw. niezdrowej żywności mogą być alergie pokarmowe. Tzn. jeżeli nigdy nie miałam alergii na laktozę, a teraz całkowicie wyeliminuje ją z diety, to może się zdarzyć, że za jakiś czas mój organizm przestanie ją tolerować. Właśnie dlatego trzeba zachować umiar.
Za problemy z utrzymaniem wagi w głównej mierze odpowiedzialny jest cukier i to jego spożycie trzeba mieć pod kontrolą. Na szczęście słodycze i ciastka są mi obojętne, więc nie mam z tym większego problemu.
Nigdy nie będę idealna, z resztą chyba nawet nie chcę. Chcę uprawiać sport w zdroworozsądkowych ilościach i nie po to, żeby mieć odlotową sylwetkę. Lubię się zmęczyć, lubię widzieć progres i lubię endorfiny. Moim celem jest dobre samopoczucie, zdrowie i siła, a nie wygląd. Ten ostatni jest tylko skutkiem ubocznym stylu życia, na który się kiedyś zdecydowałam.
To tak w telegraficznym skrócie. Najważniejsze, żeby być pozytywnym, wierzyć w siebie i swoje cele :)


Kinga

poniedziałek, 30 listopada 2015

Trening w domu

Od zeszłego czwartku męczy mnie wirusowe zapalenie krtani. Treningi w klubie fitness (klimatyzacja), bieganie, czy chociażby pływanie na basenie (chlor) odpadają. W zasadzie oprócz tego, że nie mogę mówić, to nic mi nie jest. Nie trenowałam przez cztery dni i jeśli dziś czegoś nie zrobię, to oszaleję... ;) Ileż można siedzieć i nic nie robić? Na szczęście jest kilka ćwiczeń, które można zrobić w domu i taki mam właśnie plan na dzisiejszy wieczór :)


Na początek rozgrzewka z Mel B

Mel B - 20 minutowy trening całego ciała

Nogi

1. Squats / Sumo squats  (przysiady) 15x
2. Walking lunges (wykroki z ciężarkami) / Reverse lunges (zakroki) 12x P, 12x L
3. Weighted step ups (wstępowanie na skrzynię z ciężarkami) 12x P, 12 x L
4. Kettlebell squat & press (przysiad z wyciskaniem z kettlebell) / Kettlebell squat clean & press (przysiad, zarzut, wyciskanie) 15x

20 x kettlebell swing (8 kg)

Ręce i ABS

1. Push ups (pompki) / Lay down push ups (pompki z oderwaniem rąk) 15x
2. Triceps dips 15x
3. Mountain climbers (bieg w podporze) 20x P 20x L
4. Plank (deska) min 60 sekund / Commandos (deska, schodzenie na przedramiona) 12x P, 12 x L
5. Sit ups (brzuszki) / Leg raises (wznosy nóg) / Straight leg jackknife (scyzoryki) 15x
6. Sit ups with twist (brzuszki ze skrętem) / Ab bikes (spiecia brzucha ze skrętem do kolana) po 20x na stronę

20 x kettlebell swing (8 kg)

Polecam także:

Mel B - 15 minutowy trening cardio

A potem poczytam książkę i grzecznie położę się do łóżka o jakiejś przyzwoitej godzinie.

Kinga

niedziela, 29 listopada 2015

Hormony szaleją

Estrogeny to żeńskie hormony płciowe. Zalicza się do nich estradiol, estron i estriol. Są odpowiedzialne za regulację cyklu miesiączkowego. W jego pierwszej fazie stymulują wzrost błony śluzowej macicy i przygotowują ją do implantacji zarodka. Ponadto odpowiadają za gospodarkę lipidową (m. in. zwiększają wydalanie cholesterolu z żółcią) i wapniową (zwiększają odkładanie wapnia w kościach, stymulują wzrost kości i chrząstek). Zwiększają przyswajanie białek i syntezę białek endogennych, a także krzepliwość krwi.
Innymi funkcjami estrogenów są: przyspieszanie metabolizmu, redukowanie masy mięśniowej, zwiększenie formowania tkanki kostnej.
Skutkiem niedoboru estrogenów są zaburzenia miesiączkowania, niepłodność, zanik II i III-rzędnych cech płciowych, osteoporoza, uderzenia gorąca, nocne poty, zaburzenia snu, infekcje dróg moczowych, nietrzymanie moczu, spadek libido, wahania nastroju, depresja, zaburzenia pamięci, utrata kolagenu i nawilżenia w warstwach skóry, podwyższenie poziomu cholesterolu.
Skutkiem nadmiaru estrogenów są również zaburzenia miesiączkowania, zwiększone prawdopodobieństwo występowania zakrzepów i zatorów, obrzęki, nadmierny zastój wody i jonów Na+, przyrost masy ciała, powiększenie piersi, zaburzenia funkcji wątroby, kamica dróg żółciowych, żółtaczka, bóle głowy, napady migreny, nudności, wymioty, miażdżyca, skurcze, zmęczenie, uderzenia gorąca, depresja, ataki paniki, obniżenie poczucia własnej wartości, wahania nastroju, zaburzenia pamięci.

Microgynon 21

Etynyloestradiol jest syntetycznym estrogenem o 5-10 razy silniejszym działaniu od estradiolu.

Progesteron (luteina) jest żeńskim hormonem płciowym, odpowiedzialnym za regularny cykl mentruacyjny oraz wyrównywanie poziomu glukozy we krwi. Jego niedobór może powodować problemy z zajściem w ciążę, z kolei jego zbyt dużę stężenie może powodować obrzęki (zatrzymanie wody w organizmie) lub sprzyjać powstawaniu żylaków.
Konsekwencją niedoboru luteiny mogą być choroby przyczyniające się do zaburzenia procesu widzenia (AMD).
Źródła luteiny: szpinak, jarmuż, pietruszka, sałata, kabaczek, brokuł, cebula, żółtko jaja, marchewka karotka.

Luteina ratunkiem dla wzroku

Prolaktyna jest hormonem produkowanym przez przysadkę mózgową. Przyczyną nadmiernego wydzielania prolaktyny może być stres, sen, stosunek płciowy, obecność guza w przysadce mózgowej, nieprawidłowa praca wątroby lub nerek, niedoczynność tarczycy, przyjmowanie leków antydepresyjnych, przeciw nadciśnieniu, odstawienie hormonalnych środków antykoncepcyjnych. Do objawów hiperprolaktynemii zalicza się: nieregularne miesiączki, bolesność piersi, nadmierne owłosienie ciała, problemy z zajściem w ciążę, spadek libido, obfite lub skąpe miesiączki, wahania nastroju, trądzik.

Kortyzol to naturalny hormon steroidowy wytwarzany przez korę nadnerczy. Wywiera duży wpływ na metabolizm, jest także nazywany hormonem stresu. Ma działanie przeciwzapalne (łagodzi stany zapalne i alergie), zatrzymuje sól w organizmie, zwiększa wydalanie potasu, powoduje zwiększenie stężenia glukozy we krwi, przyspiesza rozkład kwasów tłuszczowych. Kortyzol wpływa także na gospodarkę białkową (nasila katabolizm, czyli rozpad białek). Osłabia działanie układu odpornościowego. Podnosi ciśnienie krwi, wzmaga wydzielanie soku żołądkowego, powoduje uwalnianie wapnia z kości.
Przewlekły nadmiar kortyzolu we krwi prowadzi do przemieszczania się depozytów tkanki tłuszczowej (bawoli kark, księżycowata twarz, otyłość brzuszna, chyde kończyny), ścieńczenia skóry, powstawania rozstępów o różowej barwie, trądziku, insulinooporności, nadciśnienia tętniczego, zaburzeń nastroju, depresji, bezsenności.

Kortyzol - kiedy warto zbadać jego poziom?

Testosteron jest podstawowym męskim steroidowym hormonem płciowym, produkowanym głównie w jądrach, w niewielkich ilościach przez korę nadnerczy, jajniki i łożysko. Testosteron ma wpływ anaboliczny poprzez pobudzenie syntezy białek, w niewielkim stopniu powoduje zwiększenie masy mięśniowej. Może zwiększać poziom libido. Zwiększa poziom cholesterolu we krwi, może podnosić ciśnienie krwi.

Hormony mają wpływ na 150 funkcji życiowych naszego organizmu, m. in. poziom energii, stan pamięci, fale mózgowe, wchłanianie witamin, metabolizm, ostrość zmysłów. Decydując się na pigułki antykoncepcyjne, kobieta zastępuje swój naturalny system hormonalny jego syntetyczną wersją.

Możliwe skutki odstawienia tabletek antykoncepcyjncyh:
- pogorszenie stanu skóry,
- wypadanie włosów,
- zmniejszenie objętości biustu,
- wahania nastroju,
- szybkie przetłuszczanie się skóry głowy,
- zwiększone libido,
- bolesne menstruacje,
- nieregularne miesiączki,
- podwyższenie poziomu hormonów (rzadko, albo się o tym nie mówi i nie pisze),
- zatrzymanie wody w organizmie,
- bolące i opuchnięte piersi,
- bóle podbrzusza,
- wydęty brzuch,
- zwrost wagi,
- zmęczenie,
- problemy z poceniem się.

O skutkach ubocznych odstawienia tabletek nie przeczytamy w żadnej ulotce dołączonej do opakowania. Lekarz też nam o tym nie powie. Kiedy powiedziałam mojej pani ginekolog, że po odstawieniu tabletek przytyłam 5 kg, ironicznie stwierdziła, że powinnam się zgłosić do dietetyka. Po czym dodała, że dla kobiet po 30-ste przybieranie na wadze jest w normie. Zgadzam się, tyle że ja uprawiam sport i wiem, co jem, z resztą nie bez powodu konsultuje moją dietę z trenerem personalnym. Poszłam do internisty i powiedziałam wprost, że chcę zbadać hormony. Na razie dostałam skierowanie na morfologię, glukozę, cholesterol i hormony tarczycy. Po wykonaniu tych badań mam się umówić na konsultację z endokrynologiem. Zobaczymy, co ten powie...
Szkoda tylko, że trzeba szukać pomocy w internecie, bo na wsparcie od lekarza czy koleżanek nie można liczyć. Przytyłaś? Gdzie?

Potrzebuję zmiany!! Im szybciej tym lepiej...

Kinga

wtorek, 24 listopada 2015

Co z tym żółtkiem?

Co inny trener lub dietetyk, to inna opinia na temat żółtka... jeść czy nie jeść? Postanowiłam sama zrobić rozeznanie i oto, czego się dowiedziałam.
Żółtko jajka jest źródłem luteiny, barwnika działającego jak wewnętrzne okulary słoneczne, filtrującego szkodliwe dla oczu światło niebieskie i zapobiegającego uszkodzeniom siatkówki. Poza tym stanowi największe źródło pokarmowe lecytyny, która jest niezbędna do budowy choliny. Ta z kolei umożliwia przesyłanie impulsów, mających wpływ na jakośc pamięci, przyspiesza usuwanie tłuszczów z wątroby, zapobiega ich odkładaniu na ścianach tętnic.

Jaja na zdrowie?

Żołtko jaja kurzego zawiera cholesterol, ale z drugiej strony kurze jajo jest bogatym źródłem niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, które powodują obniżenie zawartości choresterolu całkowitego oraz frakcji złego choresterolu (LDL).

Skarby ukryte w jajkach

Żołtko zawiera witaminy A, D, E, witaminy z grupy B oraz magnez, żelazo i sód.

Białko jest zdrowsze od żółtka? Co siedzi w... jajku

Sama zjadam na drugie śniadanie 2 lub 3 całe jajka, w różnej formie... jajecznica, omlet, sadzone, na twardo... Od dwóch lat regularnie sprawdzam poziom choresterolu i jest w normie. Jaki z tego wniosek? Nie marnujmy jedzenia. Jest tylu ludzi na świecie, którzy nie mają czego włożyć do ust.

Kinga

środa, 18 listopada 2015

Trening zgodnie z planem

Po dość intensywnym dniu w pracy, postanowiłam zostawić wszystkie negatywne emocje na siłowni. No może nie do końca, bo najpierw poszłam na zajęcia na stepie, połączone z ćwiczeniami na mięśnie brzucha, a dopiero potem na Team Challenge.
Trener jak zwykle stanął na wysokośći zadania. Dziś mieliśmy do zaliczenia 10 stacji ( 1 minuta pracy x 2, 30 sekund przerwy między każdą serią ćwiczeń). Trening był więc krótki, ale za to intensywny. Ćwiczymy nie tylko wytrzymałość, wydolność i siłę, ale także albo przede wszystkim technikę. W tej kwestii nasz trener jest nieubłagalny. Karą za koci grzbiet przy podnoszeniu ciężarów było 10 burpees.
A poniżej poszczególne stacje i moje wyniki z każdej serii:
-> Overhead squat (technika) -> 17/20
-> Pozionka gimnastyczna (z ugiętymi kolanami) -> 60s / 60s
-> Wall climb 3/4
-> SDHP -> 20 kg -> 16/20
-> Medicine ball clean (technika) -> 4/6
-> Rest
-> Drążek podchwyt - > izometria 30s /30s
-> Front squat -> 20 kg -> 16 / 19 powtórzeń
-> Press -> 10 kg -> 19 /17
-> Wiosła -> 2:30 min -> 563 m
-> Double unders 0/0 (ale się staram;)


Dziś jestem z siebie zadowolona i mimo że to nie jest 100% moich możliwości, to wiem że powoli wrócę do formy.
Za to w poniedziałek nastąpił przełom w moim kraulu, pływałam robiąc oddech co trzeci ruch ręką. Jestem z siebie dumna i szczęśliwa, że w końcu nastąpił przełom, na który tak długo czekałam.
Na jutro planuje bieganie, nie zadługo, bo tak około 8 km. Jak to się mówi... trening z rana jak śmietana ;)

Kinga

niedziela, 15 listopada 2015

Moje antipasti

Składniki:
15-18 papryczek chili (czerwone i zielone)
400g serka słonego "a'la feta"
sól, pieprz, oregano
3 ząbki czosnku
1/2 litra oleju rzepakowego i oliwy z oliwek

Przygotowanie:
Papryczki oczyścić z gniazd, gotować przez 5-7 minut, odcedzić i dokładnie osuszyć. Serek ugnieść na jednolitą masę, doprawić solą, pieprzem i oregano. Papryczki nadziać porcją sera i dość szczelnie ułożyć w szklanym słoiku.Wrzucić przekrojone na pół ząbki czosnku, posypać oregano i zalać gorącym olejem pomieszanym z oliwą z oliwek. Słoik zakręcić.


Specjał ma być gotowy za 2-3 dni. Jestem bardzo ciekawa, jak będzie smakował, bo jedno już wiem... udało mi się kupić bardzo pikantne papryczki... ;)

Kinga

piątek, 13 listopada 2015

Trening, który możesz zrobić w pokoju hotelowym

Dział HR w mojej firmie zadecydował, że tym razem szkolenie dla managerów i team leaderów odbędzie się poza Krakowem, a konkretnie w Hotelu Kocierz. Szczerze mówiąc, nie byłam zachwycona perspektywą dwudniowego wyjazdu, ale jak trzeba to trzeba. Plus jest taki, że przynajmniej jedzenie było bardzo smaczne.
Wczoraj wieczorem postanowiłam sobie, że zrobię krótki trening funkcjonalny w pokoju hotelowym.

I runda
2 x 50 sekund, 20 sekund przerwy
Przysiady
Pajacyki
Wykroki
Bieg bokserski
Pompki
Brzuchy
Dipy (z wykorzystaniem stolika)
Deska

II runda
2 x 50 sekund, 20 sekund przerwy
Przysiady z podwójnym dnem
Pajacyki
Wykroki
Bieg bokserski
Rozpiętki (z wykorzystaniem butelek z wodą mineralną)
Russian twist na mięśnie skośne brzucha
Triceps - uginanie rąk za głową (z wykorzystaniem butelek z wodą mineralną)
Bieg w podporze

Jak to się mówi, potrzeba matką wynalazku... Cały trening trwał z przerwami około 38 minut, czyli w sam raz.
Z kolei dzisiaj rano poszłam pobiegać. W obawie, że się zgubię (nie pierwszy i pewno nie ostatni raz) postanowiłam pobiegać krótko, ale intensywnie, a konkretnie zrobiłam sobie trzy dość mocne podbiegi. Zaczęłam o 6:15, a godzinę później byłam juz na śniadaniu.


W ten właśnie sposób wyjazd został uratowany. Przynajmniej pooddychałam czystym powietrzem.
A plan na jutro to basen i bieganie. Dużo tego biegania ostatnio, wiem, ale muszę wrócić do formy.

Kinga

niedziela, 8 listopada 2015

Cele biegowe na rok 2016

Dziś narodził się mój plan biegowy na przyszły rok. Jest ambitny, ale trzeba sobie podnosić poprzeczkę.

10 stycznia -> 4 Bieg Wielkich Serc WOŚP -> 5 km

3 kwietnia -> 43. Maraton Dębno -> 42 km 195 m

Maraton Dębno

23 kwietnia -> Spartan Race Sprint Praga - Czechy -> 5+ km i 15 przeszkód

15 maja -> 15 PZU Cracovia Maraton -> 42 km 195 m

28  maja-> Spartan Race Super Kouty - Czechy -> 13+ km i 20 przeszkód

26 czerwca -> NIDEC VIII Bieg w pogoni za żubrem -> 15 km

29 czerwca -> 6. Essener Firmenlauf - Niemcy -> 5,1 km

3 lipca -> Limanowa Forrest -> 7 km

23 lipca -> Spartan Race Beast Krynica Zdrój -> 20+ km i 25 przeszkód

Spartan Race

10 września -> 54. Bieg Westerplatte -> 10 km

18 września -> II Bieg 4Rest Run w Puszczy Niepołomickiej -> 10,5 km (sztafeta)

2 października -> 10. Bieg Trzech Kopców -> 13 km

9 pazdziernika -> RWE Marathon Essen - Niemcy -> 42 km 195 m

16 października -> 3. PZU Cracovia Półmaraton Królewski -> 21 097 km


Dziś też było intensywnie, przed południem basen, a po południu bieganie. Pływanie grzbietem idzie mi całkiem nieźle, ale kraul wymaga jeszcze wielu godzin i metrów ćwiczeń... Co do biegania, to zrobiłam tylko 8 km, ale na koniec schodami weszłam na 5 piętro, więc i tak jestem z siebie dumna ;) Prawda jest taka, że ostatnio trochę zaniedbałam bieganie (za dużo treningów siłowych) i teraz mam tego efekty. No nic, trzeba się wziąć do roboty, bo 3 kwietnia nadejdzie ani się obejrzę...

Kinga

piątek, 30 października 2015

Moje menu

Śniadanie - jajecznica na kiełbasie, pół żółtej papryki i pół pomidora


II Śniadanie - maślanka o smaku pieczonego jabłka... pyszota ;)

Obiad - kasza kuskus z kurczakiem, kukurydzą, oliwkami i pomidorem


Mój plan treningowy na dziś to race walking i trening funkcjonalny. A wieczorem wybieram się na posiadówkę do koleżanki, więc pewno popełnimy jakieś dietetyczne grzeszki, ale od czego jest piątek? ;)

Kinga

czwartek, 29 października 2015

Anty - Dieta

Chyba nadszedł najwyższy czas, żeby o tym napisać, więc piszę... Mam dość świrowania na punkcie diety, liczenia kalorii lub gramów zjedzonego posiłku, dążenia do perfekcji za wszelką cenę. Nie o to chodzi. Jeśli komuś się wydawało, że takie jest przesłanie mojego bloga, to najwyraźniej zostałam źle odebrana :(
Chciałam być pozatywnym przykładem na to, że można osiągnąć wiele, jeśli się tylko chce, ale moim celem niegdy nie było nakłanianie kogoś do trzymania restrykcyjnej diety. Nie dajmy się zwariować. Chciałam zachęcić do gotowania w domu i jedzenia jak najmniejszej ilośći produktów przetworzonych. Chciałam dać motywację do wyznaczania sobie celów sportowych i dążenia do ich osiągnięcia.
Wyszło inaczej, przynajmniej tak mi się wydaje. W związku z tym mam potrzebę zrobiania małego sprostowania.
Dziś na śniadanie zjadłam jajka na bekonie z pomidorem, serem gouda i marynowanymi ostrymi papryczkami. Do tego było pyszne gorące kakao na mleku :) ...a w drodze do pracy energetyk z Biedronki :D
Na drugie śniadanie mam truskawkową maślankę, a na obiad ryż z kurczakiem, doprawiony żółtym serem. Jeszcze tylko jakąś zieleninę muszę do tego dokupić.
Mam też przekąskę, wafelek o smaku toffi, oblany czekoladą :) I co Wy na to?


cdn...

Kinga

sobota, 24 października 2015

2. PZU Cracovia Półmaraton Królewski

Udało mi się zakończyć tegoroczny sezon biegowy z całkiem niezłym wynikiem 01:47:42 h. Uważam, że to dobry czas biorąc pod uwagę fakt, że w zasadzie nie przygotowywałam się do tego biegu. Może jednak coś w tym jest, że czasem warto pobiec na świeżaka i bez ciśnienia,na osiągnięcie jakiegoś konkretnego rezultatu. Jestem zadowolona, teraz mogę odpoczywać :)



Organizator zawodów stanął na wysokości zadania, jeśli chodzi o trasę, punkty z wodą i jedzeniem. Natomiast uważam, że miejsce składania depozytów mogło być lepiej oznaczone. Pytałam chyba z 15 osób, a i tak nikt mi nie potrafił pomóc.


Do około 12 km biegło mi się całkiem fajnie, a potem zaczęłam dostawać kolkę. Mimo to cały czas biegłam, stosując już wypróbowaną metodę wdychania powietrza w miejsce bólu. Poza tym nie miałam żadnego kryzysu, problemów z oddechem, bolących mięśni. Jak tylko zaczynało mi spinać uda, myślałam o tym, żeby rozluźnić mięśnie i to pomagało. Wbieg na metę był bardzo wyjątkowy, bo w świetle jupiterów ;) Nie mogę się doczekać zdjęć z imprezy.
Od dzisiaj odpoczywam. Będę biegać, ale tylko treningowo. A w styczniu wyznaczę sobie kolejne cele i ułożę nowy plan, zupełnie jak specjaliści od noworocznych postanowień ;)

Kinga

środa, 21 października 2015

Aktywny długi weekend

Trafiła się okazja wypadu w Bieszczady, więc skorzystałam. Wzięłam dwa dni urlopu i w drogę... Treningowo i tak jestem ostatnio w plecy, ale nie narzekam, bo przynajmniej odpoczęłam. Z dietą też jest nie do końca tak jak trzeba, co niestety widać na wadze. Mam mały kryzys, ale się nie spinam, bo to nie miałoby większego sensu. Odpocznę, przemyślę pewne rzeczy i wrócę na swoje tory. Zmęczył mnie temat diet, jedzenia, uważania na każdy element posiłku... Jem to, na co mam ochotę, a ostatnio szczególnie dobrze wchodzi mi maślanka...
Ale wracając do tematu... w sobotę popołudniu wyruszyliśmy do Sanoka i tego dnia w zasadzie nie zrobiliśmy nic produktywnego. Za to w sobotę po śniadaniu postanowiliśmy wybrać się na spacer, a ja skorzystałam z okazji, żeby trochę pobiegać. Nie zrobiłam jakiejś rekordowej ilości kilometrów, ale miałam za to trening siłowy, z podbiegami itp...


Następnym razem na pewno wydłużę trasę, bo dopiero teraz widzę, że można :D
Po obiedzie pojechaliśmy do Sanoka, żeby zwiedzić tamtejsze muzeum i w końcu udało mi się zobaczyć obrazy Beksińskiego. Muszę przyznać, że robią wrażenie, choć niektóre mnie trochę przerażają.
A na obiad była pyszna zupa krem przygotowana przez mojego lubego ;) Nie wiem, jak on to robi, że mu takie smakołyki wychodzą... Wrzucił do garczka kalafior, poł dyni, czerwoną paprykę, doprawił, ugotowała, zblendował i voilà... zupa gotowa :)
Na niedzielę nie mieliśmy żadnych ambitnych planów... wyspać się, zjeść obiecaną jajecznicę na cebulce i powrót do domu. Po drodze wstąpiliśmy na zaporę w Myczkowcach i nad Solinę. Udało mi się zrobić kilka fajnych zdjęć :)


Uwielbiam mój aparat, choć nadal się uczę, jak nim robić zdjęcia. Już wiem, że muszę zmienić obiektyw, ale wszystko w swoim czasie.
W poniedziałek też było aktywnie, bo po śniadaniu spacer na Łopień.


Oj ciężko jest wrócić do świata korpo po takim wypoczynku na świeżym powietrzu, ale jak trzeba to trzeba...
...a po pracy na trening. Po dość długiej przerwie postanowiłam pójść na step i było extra!! Chyba sobie wpiszę te zajęcia w mój środowy grafik ;)
Potem byłam jeszcze na Spartan Challenge. Jak było? Pisać nie muszę, bo wiadomka ;) Dzisiejszy trening składał się z 6 stacji:
* dead lift
* wall ball
* wiosła / burpees
* podciąganie na drążku
* pompki (z oderwaniem dłoni od podłoża)
* odpoczynek
Mieliśmy minutę pracy na każdej stacji, bez przerwy. Całość w czterech seriach.
Moje wyniki:
* dead lift 40 kg x 49
* wall ball 7 kg x 13, 6 kg x 20
* wiosła 17 kcal / burpees 23
* podciąganie na drążku 31 (zielona guma)
* pompki (z oderwaniem dłoni od podłoża) 39
Nieźle, jeśli chodzi o martwy ciąg, ale wiem że na wall ballach stać mnie na więcej. No nic, trzeba trenować i następnym razem trochę powalczyć.
Obiad na jutro gotowy. Teraz już tylko relaks.
A w sobotę ostatni bieg na zakończenie sezonu - Cracovia Półmaraton Królewski. Nie nastawiam się na jakiś konkretny wynik, bo za mało ostatnio biegałam, ale skoro się już zapłaciło wpisowe, to pobiec trzeba!! ;)

Kinga

wtorek, 13 października 2015

Nowy plan treningowy

Kolejne zmiany związane ze zmianą rozkładu jazdy w FA...

Poniedziałek -> aqua aerobik, lekcja pływania
Wtorek -> mix spalacz (race walking + spinning), TRX lub kettle bell
Środa -> step + brzuch, spartan challenge,
Czwartek -> bieganie
Piątek -> race walking, spartan challenge
Sobota -> TRX, bieganie
Niedziela -> aqua aerobik, pływanie (przed południem), bieganie (po południu)

Ten plan na pewno będzie ulegał modyfikacjom, wynikającym z różnych powodów, ale przynajmniej są jakieś konkrety.
Trochę się ostatnio zaniedbałam w pisaniu, ale obiecuję poprawę.
Śkończyłam pieć kotleciki mielone na jutro i czwartek. Teraz już tylko relaks, czyli wrzucę sobie jakiś niemiecki filmik i pewno za godzinkę będę już spać... no może za półtorej godziny... ;)

Kinga

sobota, 26 września 2015

Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia vol. 3

Jesienna pogoda sprzyja rozmyślaniu, zwłaszcza że dzisiaj pada i chyba prędko nie przestanie. Postanowiłam zrewidować swoje cele. Kilka udało mi się zrealizować, z kilku musiałam zrezygnować, więc trzeba je zastąpić nowymi, takimi realnymi do osiągnięcia.

Takie cele stawiam sobie na najbliższy rok:
* Podciągać się na drążku
* Przepłynąć na basenie 25 długości (25 m) bez zatrzymywania się
* Przebiec maraton 42 km 295 m -> cel osiągnięty 6 kwietnia i 15 maja 2016
* Zdobyć trzecią Trifectę w Spartan Race -> cel osiągnięty w 2016 roku
* Ukończyć 1/8 IM -> 475 m pływanie, 22,5 km rower, 5,2 km bieganie
* Zdać egzamin CAE Cambridge Advanced English
* Samodzielnie zrobić sushi
* Spotkałam kogoś fajnego -> nie spieprzyć tego... -> hm...ups... :/


Jak widać, nie muszę zaczynać od 1 stycznia. Każda pora jest dobra, żeby zacząć coś od nowa. Trzeba chcieć, a chcieć to móc!!

Kinga

Piątkowy WOD - BITCH

Na prawdę nie wierzyłam, że to zrobimy. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, oprócz mnie i Domino znalazły sie jeszcze dwie chętne osoby. To nie jest łatwy workout. Powiedziałabym nawet, że to jest trening do zajechania...
80-80-60-60-40-40-20-20-10-10
Kettlebell's swings
Burpees
Najtrudniejszy był początek, czyli serie po 80 i 60 powtórzeń, a potem było już jakby z górki. Wzięłam 12 kg kettla, a zrobienie całego treningu zajęło mi 36 minut.


Żadna z nas nie wymiotowała i wszystkie byłyśmy mega szczęśliwe. Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.

Dzisiaj wybieram się na basen. Deszczowa pogoda nie sprzyja bieganiu. Z resztą myślę, że powinnam dać mięśniom trochę odpocząć. Biegać będę w przyszłym tygodniu, bo lecę w delegację i to jedyna forma ruchu na jaką mogę sobie wtedy pozwolić.

Kinga

wtorek, 22 września 2015

WOD

Taki tam wtorkowy trening z Domino :)


Krótko, ale konkretnie:
15 burpees
30 dead lifts 30 kg
46 kettlebell snatch (26 L,  26 R hand)
60 box jumps 50cm
75 air squats
90 single unders
Mój czas - 12:46 - jestem z siebie dumna!! :)

Kinga

poniedziałek, 21 września 2015

Tabata

Z zapisywaniem wyników, jak za dawnych dobrych czasów. Był element rywalizacji i o to między innymi chodzi. Oczywiście mam na myśli zdrową rywalizację, bez oszukiwania.
Dziś trener zafundował nam 6 tabat (20 sekund pracy, 10 sekund przerwy x 8):
- podciąganie na drążku (z gumą),
- squats,
- scyzoryki,
- push ups,
- wykroki,
- burpees
...czyli typowy trening z własnym obciążeniem, ale wystarczy, żeby się zmęczyć.
To moje wyniki (liczba powtórzeń w każdej serii i średnia):


Kiedyś robiłam 7 albo 8 burpees, dziś tylko po 6. Od razu widać spadek formy i moją słabą stronę, czyli ręce (patrz podciąganie i pompki... mówią same za siebie...)
Na basenie też dostałam wycisk. Najpierw była własna rozgrzewka, więc zrobiłam 6 długości grzbietem. To jest mój ulubiony styl :) Potem pływaliśmy 2 długości - strzałką na grzbiecie i z rękoma za głową. Następnie były 4 długości strzałką. To mi akurat średnio wychodzi i przypomina raczej żabkę z nogami do kraula ;) Potem miało być 8 długości, w jedną stronę kraulem, a w drugą żabką. Wolne żarty, kiedy ja nie umiem pływać żabką. W ten oto sposób zostałam 2 długości za resztą grupy. W końcu przyszła kolej na grzbiet, 4 długości, każda inaczej. Zrobiłam trzy i usłyszałam gwizdek. Nawet nie wiem kiedy mi ta lekcja zleciała.
Dziś zdałam sobie sprawę, ile pracy jeszcze przede mną, ale się nie poddam. Jest cel, jest motywacja. I tego się będę trzymać. Do upartych świat należy. Hm... chyba do odważnych. No dobra, co za różnica? Byle do przodu...


Na jutro planuję crossfit i bieganie. Koleżanka przygotowała taki WOD:
4 time
15 burpee
30 DL 50/35
45 KB snatch
60 box jump
75 air squat
90 SU
Będzie, co ma być. Lubię to :)

Kinga

niedziela, 20 września 2015

Imprezowo... bezglutenowo...

W końcu nam się udało spotkać, loża szyderców w prawie pełnym składzie. Siedziałyśmy do 3 nad ranem, tematów do rozmowy nie brakło, ale trudno się dziwić, skoro zazwyczaj widzimy się w przelocie między jednymi a drugimi zajęciami, najczęściej w FA.
Chyba jedyną niezdrową rzeczą, na jaką sobie pozwoliłyśmy był alkohol. Czasem trzeba pofolgować i pozwolić sobie na coś, co nie jest fit.

Koreczki:
- bezglutenowe kabanosy z Konspolu, kupione w Biedronce,
- żółta papryka,
- białe winogrona


Słynna deska przysmaków Anety:
- koreczki z ciemnych winogron i sera pleśniowego,
- koreczki z kabanosa, marynowanych pieczarek i ogórków,
- żółte sery,
- bezglutenowe salami i szynka,
- marchewka i rzodkiewki


Było też kilka innych dobroci, jak na zdjęciu poniżej...


Jak widać, jeśli się chce, to można. Smaczne a zarazem zdrowe. Już się nie mogę doczekać następnego spotkania. Na pewno nie zabraknie nowych kulinarne improwizacji... ;)

Kinga

środa, 16 września 2015

Pływanie znowu na tapecie

Miałam wakacyjną przerwę w nauce pływania, ale już najwyższy czas wrócić do trenowania.
W poniedziałek miałam pierwszą lekcję w tym roku szkolnym ;) Najpierw było 5 minut czasu na własną rozgrzewkę, a potem robiliśmy ćwiczenia pod kraula, w tym "moje ulubione", czyli same nogi. Muszę przyznać, że biorąc pod uwagę dłuższą przerwę, szło mi całkiem nieźle. Chociaż ze wstydem muszę przyznać, że byłam dwie długości za resztą grupy. No cóż, nie od razu Rzym zbudowano...


Dziś też byłam na basenie i zrobiłam dokladnie te same ćwiczenia, które robiliśmy w poniedziałek. Zmęczyłam się, nie powiem, ale jestem z siebie zadowlona, bo widzę progres. Mam konkretny cel i motywację, więc i czas się znajdzie. Postanowiłam, że będę pływać co najmniej dwa razy w tygodniu i że nawet mróz na zewnątrz nie będzie mi straszny. Pójdę z buta te półtorej kilometra po to tylko, żeby się naładować pozytywną energią. Mniej więcej tyle mam do Com Com Zone.
Ciąg dalszy nastąpi... :)

Kinga

środa, 9 września 2015

Pulsometr

Mój nowy nabytek - Polar M400. Dużo biegam, mam nowy cel, stąd pomysł zakupu profesjonalnego pulsometru. Na razie sprzęt jest w fazie testowania, zobaczymy czy się sprawdzi...
A to podsumowanie wczorajszego treningu:


Plan był taki, żeby przebiec 7-8 km i trochę rozruszać mięśnie, ale wyszło inaczej... hm, dlaczego mnie to nie dziwi...


Za to dzisiaj odpoczywam, powaga. Ominęłam FA szerokim łukiem i pojechałam do domu. Aniu, wiem, że teraz z aprobatą kiwasz głową. Mój organizm domaga się odpoczynku po niedzielnych zawodach, więc go słucham. Zdrowy rozsądek czy po prostu się starzeję? ;)

Kinga

poniedziałek, 7 września 2015

SPARTAN RACE - BEAST EUROPEAN CHAMPIONSHIP 6.09.2015 - SVK: Tatrzanska Łomnica

Jest medal i bardzo dobre miejsce (22 wśród 63 kobiet) na Mistrzostwach Europy w Spartan Race. Aroo!!



To był trudny i męczący bieg, zwłaszcza na początku dało mi nieźle popalić. Już pierwsza przeszkoda była z wodą. Przypomniała mi się zeszłoroczna Valca. Potem było jakieś 2,5 km podbiegu asfaltem i na tym odcinku czułam, że mogę zdobyć przewagę. Niestety poległam na przeszkodach. Najpierw nie udało mi się zrobić małpiego gaju, a potem równoważni i w ten oto piękny sposób miałam do zrobienia 60 burpees...
Potem musiałyśmy wnieść pod górę mega ciężkie worki z piaskiem. Wkurzyłam się, bo uważam że były o wiele za ciężkie, a na dodatek w połowie drogi usłyszłama jak jeden z wolontariuszy powiedział do drugiego: "Nie wiedziałem, że potrzebujemy tragarzy z Polski". Zmiażdżyłam go spojrzeniem... dosłownie... Z jednego worka wysypał mi się piasek, więc musiałam zrobić 10 karnych burpees.
Następnie czekał nas dość długi i stromy podbieg, który mógłby mieć decydujący wływ na wynik zawodów, gdyby nie dystans, który mieliśmy do pokonania... 30 km...
Postanowiłam, że nie będę się przypalać na początku i na szczyt weszłam spokojnym i równym tempem. Dużo straciłam na zbiegu, przegoniło mnie kilka osób z naszej ekipy. Prawda jest taka, że nie umiem zbiegać, boję się o kolana i dlatego zajmuje mi to więcej czasu.
Poza tym czułam się zdemotywowana niepowodzeniem na pierwszych przeszkodach i energii dodało mi dopiero to, że w końcu udało mi się wejść na linę, pierwszy raz w historii moich wyjazdów na Saprtana.
Większa część trasy była poprowadzona po płaskim terenie. Była woda, błoto, bagno... Biegło mi się naprawdę dobrze  i dopiero na ostatnich kilometrach zaczęłam opadać z sił. Wtedy z pomocą przyszły mi koleżanki, których motywacja i doping znowu dodały mi sił. Na metę wbiegłam z uśmiechem :)


Między dwudziestym a trzydziestym kilometrem przegoniłam sporo osób, facetów i dziewczyny. Jednak moje wybieganie robi swoje. W ogóle nie miałam zadyszki, to mięśnie w końcu zaczęły odmawiać posłuszeństwa.
W trakcie biegu zjadłam 2 żele energetyczne i 2 duże snickersy. Piłam w zasadzie niewiele, po kilka łyczków na każdej z siedmiu stacji. W ogóle nie miałam skurczy, co mnie bardzo zaskoczyło.
Zrobiłam w sumie 160 burpees ( małpi gaj, tramwaj, trawers, rzut oszczepem, równoważnia).
Mimo iż w trakcie biegu byłam na siebie zła, to koniec końców jestem zadowolona z wyniku. Dałam z siebie wszystko i przekonałam się, że mogę biegać na długich dystansach.
Dziś pojechaliśmy na termy w Białce Tatrzańskiej. Wymasowaliśmy zmećzone i obolałe mięśnie. Jutro tylko delikatne wybieganie, poważny trening planuję dopiero na środę.

Kinga

czwartek, 3 września 2015

Gotów do dojazdu...

Właśnie skończyłam się pakować na kolejny weekendowy wyjazd. Tym razem naszym celem jest Tatrzańska Łomnica, ukończenie kolejnego Spartan Beast i zdobycie kolejnej Trifecty.


Wyjazd z Krakowa jutro wieczorem. W sobotę odpoczywam, będę się bawić w fotografa dla tych, którzy spróbują swoich sił w Spartan Sprint ;)
Moje menu na najbliższy wyjazd przedstawia się następująco:

Sobota
Śniadanie - jajecznica albo jajka na twardo z warzywami
W trasie - kabanosy, ser, jakiś baton i napój energetyczny
Kolacja - grillowana lub smażona pierś z kurczaka z kaszą jaglaną i warzywami

Niedziela - dzień zawodów
Śniadanie - omlet z rodzynkami, pestkami dyni i ziarnem słonecznika, ciasteczka owsiane
W trasie - żele i batony energetyczne, gorzka czekolada, na wszelki wypadek kupiłam też Snickersy...
Kolacja - grillowana lub smażona pierś z kurczaka z kaszą jaglaną i warzywami

Poniedzialek
Śniadanie - znowu jajca z warzywami, zależy na co przyjdzie ochota :)

No i powrót do miasta Kraka.

Organizator zawodów przysłał nam takie ostrzeżenie:

Because this Beast is located in High Tatras and is combined with Euro Championship, please, be aware the track will be harder and longer then regular BEAST. Cut off time is 7.30 pm. 

Trzymajcie kciuki. Aroo!! :)

Kinga

środa, 2 września 2015

Wakacyjnie, urlopowo...

Od czego by tu zacząć?
Właśnie wróciłam z fantastycznego urlopu w zachodnio- północnej części Polski.
Pewno się zdziwicie tym, co zaraz przeczytacie, ale pierwszego dnia śniadanie zjedliśmy w McDonaldzie. Z Krakowa wyjechaliśmy 19 sierpnia około 5 rano z myślą, żeby przed 10 dotrzeć do Głogowa i trochę pozwiedzać to miasto. Po drodze były tylko fastfoody, ale przyznam się bez bicia, że nie miałam żadnych wyrzutów sumienia.


W Głogowie zjedliśmy obiad w chińskiej knajpie i wyruszyliśmy do Wolsztyna, gdzie w sobotę 22 sierpnia miały się odbyć zawody triathlonowe na trzech dystansach, w tym na dystansie IM (Iron Man). Ja miałam wystąpić w roli kibica, motywatora i fotografa... i tak też było, ale po kolei...
Wolsztyn to piękna miejscowość, położona nad jeziorem, bardzo dobrze zagospodarowana pod względem turystycznym. Co prawda warunki noclegowe lekko trącą poprzednim ustrojem, ale cena jest adekwatna do oferowanej jakości. My mieszkaliśmy w ośrodku Jelonek w Karpicku. Świetna miejscówka zarówno dla tych którzy chcą pobiegać albo pojeżdzic na rowerze, jak i dla tych, którzy chcą popływać. Gorąco polecam!! Mieliśmy dwuosobowy domek z aneksem kuchennym. Jak wspomniałam warunki może nie były sheratonowe, ale co za różnica, skoro praktycznie nas tam nie było. Ja nie jestem francuskim pieskiem. Wystarczy mi czysta pościel i prysznic, żeby się umyć. Obiady jedliśmy w trasie, bo celem wyjazdu było m. in. zwiedzenie okolicznych miejscowości, a na kolację robiliśmy zupę krem. Udało nam się zwiedzić Paradyż, bunkry w Pniewie i parowozownię w Wolsztynie.
Postanowiłam wykorzystać okazję... lasy, świeże powietrze... i dużo biegać. Z resztą w planach miałam start w półmaratonie, ale o tym za chwilę...




Oczywiście się zgubiłam i to dwa razy, cała ja... Na szczęście mam w komórce gps, w przeciwnym razie nie byłoby za wesoło. Zauważyłam, że znacznie poprawiłam tempo biegania. Myślę, że to po części dzięki lepszej technice, ale także przez to, że moje mięśnie odpoczęły od treningu siłowego. Co prawda robiłam sobie kilkudzięsięciominutowe workouty, ale nie każdego dnia. Zabrałam ze sobą kettlebell, sztangę, trx'a i skakankę, no i udało mi się trochę potrenować.
Pierwszy raz w życiu, ale myślę że nie ostatni, miałam okazję obejrzeć zawody triathlonowe na najdłuższym dystansie. Start był o 6 rano i zawodnicy mieli do przełynięcia 3,8 km. Potem musieli przejechac 180 km na rowerze i na koniec przebiec maraton. To nie lada wyzwanie, stąd mój szczególny podziw dla kobiet, które podjęły się tego wyzwania. Atmosfera była super, kibice i pogoda dopisali.
A co ja z tego wyniosłam? Przede wszystkim zmianę nastawienia do treningów, moich celów i sposobu odżywiania. Nie żartuję, nie żałowałam sobie... była kawa i shake'i w McDonaldzie, lody, napoje energetyczne, pepsi i piwo. Nie przytyłam. Ktoś mi może powiedzieć, że to przez to, że dużo biegam. Częściowo na pewno tak, ale widziałam już biegaczy i biegaczki przy kośći.
Wracając do tematu moich dość aktywnych wakacji, w niedzielę wystartowaliśmy w półmaratonie w Szczecinie i udało mi się zrobić życiówkę z czasem 1:43:27 h, poprawiając kwietniowy wynik o 10 minut.


Tak więc jest kolejny medal i motywacja, żeby trenować dalej :)


Poza wcześniej wspomnianymi miejscowościami zwiedziliśmy też Świnoujście, Szczecin, Międzyrzecz, Kamień Pomorski i ogrody Hortulus w Dobrzycy. Jeśli ktoś jeszcze nie był w tych okolicach, to zachęcam, bo naprawdę jest co oglądać.
Dziś mam ostatni dzień urlopu. Ogarnełam nieco mieszkanie, zrobiłam pranie i jutro do pracy. No i oczywiście powrót do treningów, choć nie bardzo mocnych, bo już w najbliższą niedzielę ME w Spartanie w Tatrzańskiej Łomnicy. A potem wywracam do  góry nogami mój cały plan treningowy. Trzeba go dopasować do nowych celów.

Kinga

wtorek, 18 sierpnia 2015

niedziela, 16 sierpnia 2015

Beskid Sądecki po raz drugi

Cudze chwalicie, a swego nie znacie...


Tym razem wyruszyłyśmy na Prehybę nieco bardziej wymagającym niebieskim szlakiem. Dość strome podejścia, ale co to dla nas... W schronisku zrobiłyśmy krótką przerwę i ruszyłyśmy na Radziejową. Jakieś 15 minut przed celem złapał nas deszcz, ale szłyśmy dalej. Dopiero na miejscu założyłyśmy peleryny przeciwdeszczowe. Odczekałyśmy aż deszcz nieco zelży i poszłyśmy dalej, na Wilki Rogacz. Grzmiało z różnych stron, więc miałyśmy dobre tempo, tak że do Białej Wody dotarłyśmy w rekordowym czasie.


Na dole już cłakiem leniwie, częściowo ze zmęczenia, poszłyśmy do centrum Jaworek, żeby wrzucić coś na ruszt. Bardzo polecam placki juhasa, z prawdziwą baraniną, mniam!!


Należało się po tylu kilometrach...

Kocham góry :)

Kinga

niedziela, 9 sierpnia 2015

Kasprowy Wierch zdobyty (1 987 m n.p.m.)

Plan weekendowy został zrealizowany.
Pobudka o 4 rano, trochę się ogarnęłam i pobędziłam na tramwaj, bo umówiłam się ze znajomymi w Borku Fałęckim. Do Zakopanego dotarliśmy sporo przed czasem, bo o tak wczesnej porze nie ma jeszcze korków. Właśnie o to nam chodziło, dojechać do "oscypkowa" zanim na podobny pomysł wpadnie połowa mieszkańców Krakowa.
Reszta ekipy dotarła tuż po 8 i razem truchtem wyruszyliśmy do Kuźnic. Plan był taki, żeby wbiec na Kasprowy, potem pobiec nad Czarny Staw Gąsienicowy i niebieskim szlakiem wrócić do Kuźnic.
Z wbieganiem na Kasprowy to wcale nie taka prosta sprawa, ja bym to raczej nazwała marszobiegiem. Jak zwał tak zwał, w każdym razie udało nam się dotrzeć na szczyt w półtorej godziny, a to i tak całkiem iezły wynik.


Jak dla mnie najgorsze jest zbieganie. Trzeba bardzo uważać, bo o kontuzję nietrudno, a szkoda byłoby stracić resztę sezonu, zwłaszcza że zapowiada się bardzo ciekawie.
Do Kuźnic dotarliśmy tuż po 12. Uważam, że to bardzo dobry czas. W sumie chyba jeszcze nigdy nie byłam w górach tak krótko.
Poszliśmy coś zjeść, bo po takim wybieganiu jak najbardziej się należy i wróciliśmy do Krakowa. Udało nam się uniknąć korków, a to najważniejsze.
Najbardziej cieszy mnie fakt, że mamy taką świetną ekipę. Wystarczy hasło, że jedziemy pobiegać w górach i zawsze znajdzie się ktoś chętny. Po co się kisić w nagrzanym mieście, kiedy można pooddychać innym powietrzem, aktywnie spędzić czas i pobyć z przyjaciółmi, którzy dzielą tę samą pasję. To lubię!!
Kinga

sobota, 8 sierpnia 2015

Spartański weekend

Mimo upału zdecydowaliśmy się intensywnie spędzić weekend.
Dziś mam za sobą trening obwodowy z wykorzystaniem taśm trx i 8,65 km biegania. Ćwiczyliśmy rzut oszczepem, wchodzenie na linę (idzie mi całkiem nieźle) i rownoważnię.


A jutro wybieramy się do Zakopanego, bo chcemy pobiegać w Tatrach. Spakowałam wodę, batony proteinowe, zapał i motywację ;) Będzie gorąco, będzie ciężko... this is Sparta!! Aroo!!
Plan jest taki, żeby pobiec:



Zapomniałam napisać, że będzie fajnie ;)
A teraz zabieram się za układanie planu treningowego na urlop, tak... dokładnie... na urlop. Dlaczego? Ano dlatego, że wracam z urlopu 2 września, a 6 mam Spartan Beast w Tatrzańskiej Łomnicy i chciałabym tam pobiec, a nie pójść.

Kinga

niedziela, 2 sierpnia 2015

Powalczyłam w Krynicy

To był trudny bieg, ale właśnie to lubię w Spartanie, że nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać i że trzeba walczyć z samym sobą. Jestem z siebie zadowolona i dumna, mimo iż zrobiłam 150 burpees. To już chyba tradycja... ;) Zasłużyłam na medal...


W sumie mieliśmy cztery długie podbiegi, ostatni około dwukilometrowy. Współczuję tym, którzy się nie przygotowali, bo przypuszczam, że bieg w terenie w połączeniu z upałem nieźle dały im w kość. Najfajniej biegło się w lesie, tam odzyskiwałam siły. Zarobiłam dwa dość głębokie zadrapania na plecach, na przeszkodzie z drutem kolczastym i miałam jeden mocny skurcz prawej łydki, akurat na małpim gaju. Nie weszłam na linę, była mokra i cały czas się z niej ześlizgiwałam. Niby znam technikę, a jednak wchodzenie po suchej linie to zupełnie inna bajka. Poza tym biegło mi się SUPER :)


Zajęłam 25 miejsce na 225 kobiet, z czasem 3:17:15 h, poprawiając zeszłoroczną Valcę o 10 minut. Myślę, że to całkiem niezły wynik, choć są pewno i tacy, którzy powiedzą, że mogło być lepiej. Mnie to wystarczy, bo najważniejsza jest zabawa i pokonywanie samego siebie.



Może wrzucą na stronie Spartana tegoroczną trasę. Byłoby fajnie wiedzieć, jaki dokładnie dystans przebiegliśmy.
Kolejny Spartan dopiero we wrześniu, Beast w Tatrzańskiej Łomnicy. Aroo!!

Kinga