Trasa nie była jakaś szczególnie wymagająca, ale pogoda dała nam do wiwatu, bo na ostatnich kilku kilometrach dość intensywnie padał deszcz.
Tym razem głowa walczyła do końca, wbrew trudnym warunkom - zimny deszcz i błoto. Ten mały krążek wynagrodził wszystkie trudy i niedogodności :)
Co prawda nie obeszło się bez uszczerbku na zdrowiu i na prawie tydzień wypadłam z treningów, ale już powoli do nich wracam. Na przeziębienie najlepsze jest wyleżenie w łóżku i domowe metody babuni ;)
Już za kilka dni kolejne zawody, na których spróbuję powalczyć o życiówkę. Jest cel i jest motywacja!!
Kinga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz