czwartek, 26 grudnia 2019

Boże Narodzenie inaczej...

W zasadzie kto powiedział, że Święta trzeba spędzić objadając się przy bogato zastawionym stole? Okazuje się, że można to zrobić inaczej, fajniej, zdrowiej, przy okazji unikając zakończenia wieczoru rodzinną kłótnią. Po co to komu?
W tym roku postanowiłam z kilkoma przyjaciółmi pójść na Łopień (góra w Beskidzie Wyspowym, 951 m npm). Wyszliśmy każdy ze swojego domu i spotkaliśmy się mniej więcej w połowie szlaku, tak gdzie było jeszcze błoto.


Każdy miał swój mały plecak, a w nim kiełbasę, chleb, smalec i coś na przepitkę, czyli krótko mówiąc herbatkę z prądem.
Jeśli ktoś marzy o białych Świętach, to polecam takie wyprawy. Jeszcze sporo poniżej szczytu zaczęło się robić biało, na moje oko spadło około 30-40 cm śniegu. W lesie krajobraz jak w bajce...


Podczas gdy ekipa zajęła się poszukiwaniem suchego drewna, ja postanowiłam poszukać szczytu, co wcale nie było takie łatwe. Skończyło się tym, że zrezygnowana wróciłam na kiełbasę z ogniska i ciepłą herbę. Są rzeczy, które mogą poczekać. Najcenniejsze w takich wyjściach są wspólnie spędzone chwile, żarty, dzielenie się poglądami na różne tematy. Nikomu nie jest zimo i nikt nie narzeka.


Oczywiście założony cel musiał zostać osiągnięty, więc jak tylko spora część ekipy postanowiła powoli zbierać się do domu, ja postanowiłam zaciągnąć mojego faceta na szczyt 😉 Jak by nie było, on trochę lepiej niż ja zna tę okolicę.


Na dół biegliśmy, żeby dogonić pozostałych. Po drodze zrodził się pomysł stworzenia nowej tradycji wychodzenia z dzieciakami na Łopień latem, palenia ogniska i nocowania pod namiotem. Wstępnie padło na lipiec, czas pokaże czy uda nam się wdrożyć pomysł w życie.
Mamy w nogach prawie 13 km, z 730 m przewyższeniem, a w głowie dużo pozytywnych emocji i energii. Tych wspomnień nikt nam nie zabierze.

Kinga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz