Pierwszy start w nowym sezonie biegowym już za nami. Jak było? Zero asfaltu, dużo błota, kilka potoków do przeskoczenia, kilka pagórków do podbiegnięcia... w sumie 855 metrów przewyższenia. Ukłon w stronę organizatora za ciekawą i wymagającą trasę. Według mojego Garmina wyszło około 20,78 km, a przebiegnięcie tego dystansu zajęło mi 2:37:51 h.
Tyma razem biegło mi się naprawdę fajnie. Czułam, że mam dobre tempo i że ostatnie treningi przyniosły rezultaty. Myślę, że trochę za szybko wystartowałam i gdyby nie dobry kolega, to pewnie skończyłoby się przykwaszeniem mięśni. Na szczęście mój anioł stróż zawsze nade mną czuwa 😉Stacje żywieniowe były rozłożone co około 6 km, idealnie... Był tzw. "full wypas"... izotoniki, cola, woda, ser, kabanosy, ciastka, rodzynki, czekolada, banany, pomarańcze i czego tam jeszcze dusza pragnie. Zupełnie niepotrzebnie brałam ze sobą pół litra przepitki, ale była w wyposażeniu obowiązkowym, obok koca NRC i naładowanego telefonu komórkowego. Na tego typu trasy nie zabieram słuchawek, sama natura dostarcza wystarczającej ilości bodźców. Chce się biec... Najbardziej jestem zadowolona z moich podbiegów, bez kolki, bez zadyszki, bez konieczności zatrzymywania się. Co do zbiegów, to nadal pozostawiają wiele do życzenia. Wspomniany wcześniej kolega twierdzi, że tracę na zbiegach 5-10 minut, a że sporo razem biegamy po pagórkach, to jego opinia jest jak najbardziej wiarygodna. Zatrzymywałam się na chwilę na każdej stacji żywieniowej, na takiej trasie i przy takim dystansie nie ma żartów, koniecznie trzeba coś zjeść. Najlepiej wchodziły mi pomarańcze i rodzynki. Colę odpuściłam, bąbelki jakoś nie sprzyjają bieganiu, przynajmniej w moim przypadku. Wiem, bo sprawdzałam 😁 Na ostatnim kilometrze miałam lekki kryzys, chyba dlatego że było trochę pod górkę, ale głowa popracowała i bieg zakończyłam sprintem do mety. Nie da się ukryć, że na ostatnich metrach bardzo mi pomógł doping innego znajomego. Wykrzesałam więc z siebie jakieś resztki sił.
W prezencie od organizatora dostałam numer startowy zgodny z moją kategorią wiekową 😀
Podsumowując byłam 6 w kategorii K40 (na 25 startujących), 26 w open wśród kobiet (na 78 startujących), 166 w open ( na 297 startujących). Całkiem nieźle, jak na początek sezonu.
Dziękuję organizatorom za świetnie oznaczoną i ciekawą trasę, "full wypas" na stacjach żywieniowych, idealną organizację i dostęp do wszystkich niezbędnych informacji jeszcze przed zawodami. Widać, że znacie sie na tym, co robicie. Do zobaczenia 29 marca na kolejnym starcie!!
Kinga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz