niedziela, 8 marca 2015

Weekend pod Tatrami

Właśnie wróciłam ze swojego pierwszego w życiu obozu sportowego. Co prawda trwał zaledwie dwa dni, ale był za to bardzo intensywny.
W piątek po pracy spakowałyśmy do samochodu siebie i nasze sportowe akcesoria i pojechałyśmy do Poronina. Na miejscu czekali już na nas trenerzy. Na pierwszy wieczór zaplanowali TRX i stretching.
Z kolacji zrezygnowałam, nigdy nie jem o tak późnej porze...
Sobotę zaczęliśmy od wybiegania się w terenie. Dystans nie był jakoś powalająco długi (7,5 km), ale za to urozmaicony pięknymi widokami. Pogoda dopisała, było ciepło, a zarazem rześko.


Zrezygnowałam z pójścia w góry. Miałam za sobą ciężki tydzień i wiedziałam, że jeśli pójdę z pozostałymi, to mogę zapomnieć o wieczornym treningu.
Trener przygotował dla nas coś specjalnego - 4 serie po 5 stacji, na każdej stacji ćwiczyliśmy jedną minutę z 10-sekundową przerwą. Po TRXie poszliśmy popływać, tudzież posiedzieć w jacuzzi, a na zakończenie czekała nas niespodzianka... ceremonia w saunie.
Po takim dniu spałam jak dziecko ;)
Najbardziej podobał mi się niedzielny trening obwodowy na śniegu. Zrobiliśmy 3 serie na 6 stacjach:
- bieganie z głazem w rękach,
- sumo squat high pull (12 kg) x 20,
- burpees x 10,
- goblet squat (8 kg) x 20,
- thrusters (po 2,5 kg w każdej ręce) x 20,
- przerzucanie kamienia przez ramię (po 5 razy na każdą stronę),
- rzucanie kamieniem na celu.
Ostatnią rundę robiliśmy na wyścigi, dziewczyny contra faceci. Za każde nietrafienie kamieniem do celu były 3 karne burpees. Skończyło się tym, że każda z nas musiała ich zrobić po 21 i na koniec wykrokami wrócić do pierwszej stacji.
Po obiedzie wróciliśmy do Krakowa.
Mam nadzieję, że już niedługo pojawi się kolejna okazja na taki sportowy wypad w góry :)

Kinga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz