wtorek, 18 sierpnia 2015

niedziela, 16 sierpnia 2015

Beskid Sądecki po raz drugi

Cudze chwalicie, a swego nie znacie...


Tym razem wyruszyłyśmy na Prehybę nieco bardziej wymagającym niebieskim szlakiem. Dość strome podejścia, ale co to dla nas... W schronisku zrobiłyśmy krótką przerwę i ruszyłyśmy na Radziejową. Jakieś 15 minut przed celem złapał nas deszcz, ale szłyśmy dalej. Dopiero na miejscu założyłyśmy peleryny przeciwdeszczowe. Odczekałyśmy aż deszcz nieco zelży i poszłyśmy dalej, na Wilki Rogacz. Grzmiało z różnych stron, więc miałyśmy dobre tempo, tak że do Białej Wody dotarłyśmy w rekordowym czasie.


Na dole już cłakiem leniwie, częściowo ze zmęczenia, poszłyśmy do centrum Jaworek, żeby wrzucić coś na ruszt. Bardzo polecam placki juhasa, z prawdziwą baraniną, mniam!!


Należało się po tylu kilometrach...

Kocham góry :)

Kinga

niedziela, 9 sierpnia 2015

Kasprowy Wierch zdobyty (1 987 m n.p.m.)

Plan weekendowy został zrealizowany.
Pobudka o 4 rano, trochę się ogarnęłam i pobędziłam na tramwaj, bo umówiłam się ze znajomymi w Borku Fałęckim. Do Zakopanego dotarliśmy sporo przed czasem, bo o tak wczesnej porze nie ma jeszcze korków. Właśnie o to nam chodziło, dojechać do "oscypkowa" zanim na podobny pomysł wpadnie połowa mieszkańców Krakowa.
Reszta ekipy dotarła tuż po 8 i razem truchtem wyruszyliśmy do Kuźnic. Plan był taki, żeby wbiec na Kasprowy, potem pobiec nad Czarny Staw Gąsienicowy i niebieskim szlakiem wrócić do Kuźnic.
Z wbieganiem na Kasprowy to wcale nie taka prosta sprawa, ja bym to raczej nazwała marszobiegiem. Jak zwał tak zwał, w każdym razie udało nam się dotrzeć na szczyt w półtorej godziny, a to i tak całkiem iezły wynik.


Jak dla mnie najgorsze jest zbieganie. Trzeba bardzo uważać, bo o kontuzję nietrudno, a szkoda byłoby stracić resztę sezonu, zwłaszcza że zapowiada się bardzo ciekawie.
Do Kuźnic dotarliśmy tuż po 12. Uważam, że to bardzo dobry czas. W sumie chyba jeszcze nigdy nie byłam w górach tak krótko.
Poszliśmy coś zjeść, bo po takim wybieganiu jak najbardziej się należy i wróciliśmy do Krakowa. Udało nam się uniknąć korków, a to najważniejsze.
Najbardziej cieszy mnie fakt, że mamy taką świetną ekipę. Wystarczy hasło, że jedziemy pobiegać w górach i zawsze znajdzie się ktoś chętny. Po co się kisić w nagrzanym mieście, kiedy można pooddychać innym powietrzem, aktywnie spędzić czas i pobyć z przyjaciółmi, którzy dzielą tę samą pasję. To lubię!!
Kinga

sobota, 8 sierpnia 2015

Spartański weekend

Mimo upału zdecydowaliśmy się intensywnie spędzić weekend.
Dziś mam za sobą trening obwodowy z wykorzystaniem taśm trx i 8,65 km biegania. Ćwiczyliśmy rzut oszczepem, wchodzenie na linę (idzie mi całkiem nieźle) i rownoważnię.


A jutro wybieramy się do Zakopanego, bo chcemy pobiegać w Tatrach. Spakowałam wodę, batony proteinowe, zapał i motywację ;) Będzie gorąco, będzie ciężko... this is Sparta!! Aroo!!
Plan jest taki, żeby pobiec:



Zapomniałam napisać, że będzie fajnie ;)
A teraz zabieram się za układanie planu treningowego na urlop, tak... dokładnie... na urlop. Dlaczego? Ano dlatego, że wracam z urlopu 2 września, a 6 mam Spartan Beast w Tatrzańskiej Łomnicy i chciałabym tam pobiec, a nie pójść.

Kinga

niedziela, 2 sierpnia 2015

Powalczyłam w Krynicy

To był trudny bieg, ale właśnie to lubię w Spartanie, że nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać i że trzeba walczyć z samym sobą. Jestem z siebie zadowolona i dumna, mimo iż zrobiłam 150 burpees. To już chyba tradycja... ;) Zasłużyłam na medal...


W sumie mieliśmy cztery długie podbiegi, ostatni około dwukilometrowy. Współczuję tym, którzy się nie przygotowali, bo przypuszczam, że bieg w terenie w połączeniu z upałem nieźle dały im w kość. Najfajniej biegło się w lesie, tam odzyskiwałam siły. Zarobiłam dwa dość głębokie zadrapania na plecach, na przeszkodzie z drutem kolczastym i miałam jeden mocny skurcz prawej łydki, akurat na małpim gaju. Nie weszłam na linę, była mokra i cały czas się z niej ześlizgiwałam. Niby znam technikę, a jednak wchodzenie po suchej linie to zupełnie inna bajka. Poza tym biegło mi się SUPER :)


Zajęłam 25 miejsce na 225 kobiet, z czasem 3:17:15 h, poprawiając zeszłoroczną Valcę o 10 minut. Myślę, że to całkiem niezły wynik, choć są pewno i tacy, którzy powiedzą, że mogło być lepiej. Mnie to wystarczy, bo najważniejsza jest zabawa i pokonywanie samego siebie.



Może wrzucą na stronie Spartana tegoroczną trasę. Byłoby fajnie wiedzieć, jaki dokładnie dystans przebiegliśmy.
Kolejny Spartan dopiero we wrześniu, Beast w Tatrzańskiej Łomnicy. Aroo!!

Kinga