niedziela, 2 sierpnia 2015

Powalczyłam w Krynicy

To był trudny bieg, ale właśnie to lubię w Spartanie, że nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać i że trzeba walczyć z samym sobą. Jestem z siebie zadowolona i dumna, mimo iż zrobiłam 150 burpees. To już chyba tradycja... ;) Zasłużyłam na medal...


W sumie mieliśmy cztery długie podbiegi, ostatni około dwukilometrowy. Współczuję tym, którzy się nie przygotowali, bo przypuszczam, że bieg w terenie w połączeniu z upałem nieźle dały im w kość. Najfajniej biegło się w lesie, tam odzyskiwałam siły. Zarobiłam dwa dość głębokie zadrapania na plecach, na przeszkodzie z drutem kolczastym i miałam jeden mocny skurcz prawej łydki, akurat na małpim gaju. Nie weszłam na linę, była mokra i cały czas się z niej ześlizgiwałam. Niby znam technikę, a jednak wchodzenie po suchej linie to zupełnie inna bajka. Poza tym biegło mi się SUPER :)


Zajęłam 25 miejsce na 225 kobiet, z czasem 3:17:15 h, poprawiając zeszłoroczną Valcę o 10 minut. Myślę, że to całkiem niezły wynik, choć są pewno i tacy, którzy powiedzą, że mogło być lepiej. Mnie to wystarczy, bo najważniejsza jest zabawa i pokonywanie samego siebie.



Może wrzucą na stronie Spartana tegoroczną trasę. Byłoby fajnie wiedzieć, jaki dokładnie dystans przebiegliśmy.
Kolejny Spartan dopiero we wrześniu, Beast w Tatrzańskiej Łomnicy. Aroo!!

Kinga

2 komentarze: