Spóźniona relacja z mojego biegu na dystansie maratońskim po dwóch latach od pierwszego startu. Jestem zadowolona z wyniku, mimo iż po cichu liczyłam na to, że uda mi się poprawić życiówkę. Po 23/24 kilometrze wiedziałam już, że jest to mało realne, ale nie odpuściłam i biegłam do końca. Ostatecznie udało się osiągnąć czas 3:59:40 h.
Moje wnioski z tego startu:
- poprawić sposób odżywiania - więcej węglowodanów złożonych,
- poprawić odżywianie w trakcie biegu na długim dystansie, bo trzy żele energetyczne to stanowczo za mało...
- zwiększyć ilość treningów wydolnościowo-wytrzymałościowych.
Mogę powiedzieć, że to były główne przewinienia z mojej strony, a resztę zrobiła pogoda, czyli lato w pełni w kwietniu. Po 35 kilometrze było już coraz trudniej, ale nie poddałam się i biegłam. Szłam tylko na długości punktów odżywczych. Satysfakcja na mecie była nie do opisania. Pojawiła się też myśl, żeby jesienią spróbować poprawić wynik ;) Ambicja...
Dziękuję organizatorom za jedną pętlę, ale czy naprawdę nie dało się bez mniejszej ilości "zawijasów"? Pakiet startowy, jak zwykle po krakowsku, czyli bardzo bardzo skromnie. Gdybym płaciła pełną opłatę startową, to pewno bym się poirytowała... na szczęście w grupie jest zawsze taniej ;)
To mój ostatni, tym razem już zdecydowanie, start w Krakowie. Jest tyle ciekawszych miejsc i tylu bardziej przychylnych biegaczom organizatorów... Na przykład w Skawinie można wystartować z dzieckiem w specjalnym biegowym wózku.
Moje najbliższe poważne wyzwanie to Goralman... Babia Góra będzie moja!! :)
Kinga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz