Miałam chwilę zwątpienia na odcinkach z łańcuchami. Bardzo pomogły mi rękawice, ale żałuje, że nie miałam uprzęży zabezpieczającej, bo zawsze to jednak dodatkowa asekuracja. Na szczęście koleżanka mocno dopingowała mnie tam, gdzie brakowało mi pewności siebie. Dopiero na końcowym odcinku ogarnęłam technikę na tyle, żeby bez wahania schodzić w dół. Muszę otwarcie przyznać, że siła fizyczna nie jest tu bez znaczenia i nie mówię o nogach. One też się napracowały, to swoją drogą, bo zrobiłyśmy przeszło 18 km, ale bez pomocy rąk nie dałoby się pokonać najbardziej stromych skalistych odcinków.
Warto było choćby dla samych widoków...
Czuję nogi, więc dziś relaks na basenie.
Kinga
Piękne widoki!
OdpowiedzUsuń