Organizator zawodów stanął na wysokości zadania, jeśli chodzi o trasę, punkty z wodą i jedzeniem. Natomiast uważam, że miejsce składania depozytów mogło być lepiej oznaczone. Pytałam chyba z 15 osób, a i tak nikt mi nie potrafił pomóc.
Do około 12 km biegło mi się całkiem fajnie, a potem zaczęłam dostawać kolkę. Mimo to cały czas biegłam, stosując już wypróbowaną metodę wdychania powietrza w miejsce bólu. Poza tym nie miałam żadnego kryzysu, problemów z oddechem, bolących mięśni. Jak tylko zaczynało mi spinać uda, myślałam o tym, żeby rozluźnić mięśnie i to pomagało. Wbieg na metę był bardzo wyjątkowy, bo w świetle jupiterów ;) Nie mogę się doczekać zdjęć z imprezy.
Od dzisiaj odpoczywam. Będę biegać, ale tylko treningowo. A w styczniu wyznaczę sobie kolejne cele i ułożę nowy plan, zupełnie jak specjaliści od noworocznych postanowień ;)
Kinga
Gratuluję! I czekam na kolejne plany i osiągnięcia... :)
OdpowiedzUsuń