Chyba nadszedł najwyższy czas, żeby o tym napisać, więc piszę... Mam dość świrowania na punkcie diety, liczenia kalorii lub gramów zjedzonego posiłku, dążenia do perfekcji za wszelką cenę. Nie o to chodzi. Jeśli komuś się wydawało, że takie jest przesłanie mojego bloga, to najwyraźniej zostałam źle odebrana :(
Chciałam być pozatywnym przykładem na to, że można osiągnąć wiele, jeśli się tylko chce, ale moim celem niegdy nie było nakłanianie kogoś do trzymania restrykcyjnej diety. Nie dajmy się zwariować. Chciałam zachęcić do gotowania w domu i jedzenia jak najmniejszej ilośći produktów przetworzonych. Chciałam dać motywację do wyznaczania sobie celów sportowych i dążenia do ich osiągnięcia.
Wyszło inaczej, przynajmniej tak mi się wydaje. W związku z tym mam potrzebę zrobiania małego sprostowania.
Dziś na śniadanie zjadłam jajka na bekonie z pomidorem, serem gouda i marynowanymi ostrymi papryczkami. Do tego było pyszne gorące kakao na mleku :) ...a w drodze do pracy energetyk z Biedronki :D
Na drugie śniadanie mam truskawkową maślankę, a na obiad ryż z kurczakiem, doprawiony żółtym serem. Jeszcze tylko jakąś zieleninę muszę do tego dokupić.
Mam też przekąskę, wafelek o smaku toffi, oblany czekoladą :) I co Wy na to?
cdn...
Kinga
Nie dajmy się zwariować, raz na jakiś czas przecież można skusić się na ulubioną przekąskę, nawet jeśli walczy się o idealną sylwetkę ;)
OdpowiedzUsuń