W końcu udało mi się wrócić do formy. Czuję to na każdym treningu. Wczoraj miałam "rest day", ale dzisiaj nadrobiłam i teraz mogę spokojnie spróbować pysznego sernika mojej mamy ;)
Po południu biegałam, zrobiłam prawie 7 km w średnim tempie 5,20 min / km.
Fajna okolica, piękna pogoda, aż żal byłoby nie skorzystać.
Potem zrobiłam ćwiczenia na ręce i brzuch z Mel B, a po obiedzie byłam jeszcze na godzinnym spacerze. Gdyby ktoś narzekał, że nie ma śniegu, to mnie taka pogoda jak najbardziej odpowiada :)
W tym miesiącu przebiegłam już 82 km. Kolejne 20 km jeszcze przede mną, 2 treningi i ukoronowanie roku Krakowskim Biegiem Sylwestrowym.
Najważniejsza jest motywacja, a tej mi nie brakuje. Fakt, że miałam spadek formy w październiku i listopadzie, ale teraz jestem już na właściwej drodze do celów, które sobie wyznaczyłam na przyszły rok. Pierwszy z nich to maraton w Dębnie, do którego zostały już zaledwie 3 miesiące. Nie ma czasu na leniuchowanie!!
Kinga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz