wtorek, 2 grudnia 2014

Pole dance uzależnia...

...ale o tym już chyba pisałam. Boli jak nie wiem co. Czasem chce mi się płakać. Wszędzie mam siniaki i obtarcia... ale z uporem maniaka wracam na kolejne zajęcia. Jeśli mi nie wyjdzie tym razem, to za kolejnym na pewno. Pomału widzę progres. Dziś na przykład opanowałam do perfekcji zjeżdżanie na rurze głową w dół, ależ było tarcie... tsss... ;) Ale za to wczoraj udało mi się wyjście z barku. Trochę sobie pomogłam chwytając nogą za rurę, ale grunt że koniec końców się na niej utrzymałam. Koniecznie muszę wzmocnić ręce. To bardzo pomaga. Z brzuchem jest nie najgorzej. No i przyda się porządne rozciąganie. Tylko kiedy? I tak mam już bardzo napięty grafik :/ Eh, gdyby tak móc się dać sklonować ;)


Kolejne zajęcia już w czwartek i w piątek, i... w poniedziałek... :)

Kinga

1 komentarz: