Kupiłam piankę do pływania. W sobotę wypożyczyłam podobny model i wypróbowałam na Kryspinowie. Pierwsz raz w życiu pływałam w miejscu, gdzie stopy nie sięgają dna. Dałam radę, ale to nie tylko zasługa pianki. Raz, że miałam świetnego motywatora, a dwa, że głowa zaczyna pracować na moją korzyść. Byle by tylko nie spanikować i dobra nasza.
Teraz pozostało już tylko ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć... Będę miała wiele okazji podczas urlopu. Mam nadzieję, że tym razem polskie morze stanie na wysokości zadania i poczęstuje mnie piękną słoneczną pogodą. Cel jest blisko i jest osiągalny.
A dziś miałam kolejny trening przed sobotnim Spartanem. Przebiegłam 11,5 km, zrobiłam 80 karnych burpees, bo ani razu nie trafiłam oszczepem, ale za to weszłam po linie. W pierwszej serii się poddałam, ale potem trener nie dał mi spokoju i tu ukłon w jego stronę. Wiadomo, Łukasz jest najlepszy. Nie wiem, skąd on czerpie takie pokłady motywacji, ale potrafi przekonać, że się da. Raz jeszcze dziękuję Panie Trenerze, jesteś wielki!!
Jutro ostatni mocny trening, a potem już tylko odpoczynek... aktywny, żeby się nie zastać. Planuję popływać. W piątek pełny relaks, a w sobotę - ogień - jak to mówi Łukasz :)
Kinga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz