Mam za sobą pierwszy start w tym sezonie, na początek na dość krótkim, bo 4-kilometrowym dystansie. Jestem zadowolona z wyniku. Biorąc pod uwagę, że zrobiłam tylko kilka treningów w płaskim terenie, całkiem nieźle dałam sobie radę na podbiegach. Nie miałam zadyszki ani kolki. Najważniejsze chyba jest to, że ani przez chwilę nie zwątpiłam w siebie, nawet wtedy, kiedy wiatr wiał mi prosto w twarz i trudniej się biegło.
Wychodzi na to, że istnieje nie tylko pamięć mięśniowa, ale też wydolnościowa, bo nie spodziewałam się tak dobrego wyniku... Mój organizm jakby sam przełączył się w tryb rywalizacji. Pamiętałam o tym, żeby zbiegać na lekko ugiętych nogach i to też zadziałało na moją koszyść. Dobrze jest czasem posłuchać rad bardziej doświadczonych biegaczy... dziękuję Janusz :)
Adrenalina dała o sobie znać i długo nie mogłam zasnąć. Bardzo mi tego brakowało przez kilka ostatnich miesięcy i już nie mogę się doczekać kolejnego startu - już za 3 tygodnie w Wapiennym w Magurach.
Czy może być coś piękniejszego od biegania? ;)
Kinga
W tym ostatnim zdaniu to oczywiście pytanie retoryczne ;) Jesteś już uzależniona od biegania?
OdpowiedzUsuńmój blog: http://kulturystyka.blog.onet.pl
Myślę, że mogę tak powiedzieć, choć teraz nie jest lekko... Trzeba pogodzić opiekę nad maleństwem, treningi i kilka innych obowiązków. Bywają chwile zwątpienia, ale jak na razie daję radę ;-)
OdpowiedzUsuń