Dostałam dziś reprymendę, że nic się nie dzieje na blogu. Faktycznie zaniedbałam się ostatnio, ale obiecuję poprawę.
Miałam taką luźną myśl, kiedy w sobotę biegaliśmy z naszym trenerem w okolicach Kopca Krakusa, że dyscyplina jest jednak ważna, szczególnie ta własna, jakby wewnętrzna. Przed Spartanami na treningi przychodziło bardzo dużo osób, a teraz ze starej ekipy nie ma praktycznie nikogo... Misja zakończona i można odpuścić. A co z biegami w przyszłym roku? Formę buduje się dosyć długo...
Ja nie odpuszczam, z resztą nie mogę bez tego żyć ;) Poza tym nie da się oszukać samego siebie. Albo się trenuje, dba o dietę, kondycję i dobrze wygląda, albo się zaczyna od przyszłego poniedziałku, a i tak nic z tego nie wychodzi.
Trzeba być twardym, a nie miętkim ;)
Miałam dziś fantastyczny trening!! Fit camp...
1 runda
10 x martwy ciąg 30 kg
10 x burpee z przeskokiem przez sztangę
całość powtórzona 4 razy, na co drugą minutę
2 runda
10 x zarzut wyrzut 13,5 kg
10 x wyskok na step
całość powtórzona 4 razy, co półtorej minuty
3 runda
10 x przysiad 20 kg
10 x burpee z wyskokiem na step
całość powtórzona 4 razy, na co drugą minutę
4 runda
10 x thrusters 20 kg
7 x burpee z przeskokiem przez sztangę w 1 i 2 serii
7 x burpee z wyskokiem na step w 3 i 4 serii
To był mocny trening i przyznam otwarcie, że w 3 rundzie musiałam ograniczyć burpee do 6 powtórzeń, ale przynajmniej udało mi się utrzymać technikę, myślę że do końca.
Potem miałam jeszcze zdrowy kręgosłup i oczywiście pole dance. Jestem zmęczona, ale też zadowolona.
Tak właśnie wygląda wieczór osoby uzależnionej od sportu ;)
Kinga
czwartek, 30 października 2014
niedziela, 19 października 2014
Pole dance uzależnia
Nigdy bym nie pomyślała, że się aż tak zajawię na punkcie rury. W tym tygodniu byłam na zajęciach trzy razy. Dziś było open studio, więc każda z nas ćwiczyła to, co chciała i każda miała swoją własną rurę. Moim wielkim sukcesem jest to, że udało mi się na nią wyjść. Na nogach przybyły nowe siniaki, ale będę żyć ;) Poćwiczyłam też wyjście z barku, fireman'a i krzesełko. Kolejne zajęcia wyjątkowo dopiero w czwartek, a ja już nie mogę się doczekać...
Wcześniej zrobiłam mój 50-minutowy trening siłowy i dziś był progres - przysiad 40 kg, martwy ciąg 70 kg. Jest moc i oby tak dalej :)
Teraz, w z związku z wyjazdem na delegację, czeka mnie dwudniowa przerwa w treningach, ale obiecałam sobie, że przynajmniej na basen pójdę.
Kinga
Wcześniej zrobiłam mój 50-minutowy trening siłowy i dziś był progres - przysiad 40 kg, martwy ciąg 70 kg. Jest moc i oby tak dalej :)
Teraz, w z związku z wyjazdem na delegację, czeka mnie dwudniowa przerwa w treningach, ale obiecałam sobie, że przynajmniej na basen pójdę.
Kinga
środa, 15 października 2014
Nowy plan treningowy
W związku z tym, że zaczęłam trenować pole dance i na siłowni, musiałam nieco zmodyfikować swój całotygodniowy plan. Wygląda on następująco:
Czy to za dużo? Rozmawiałam z instruktorem. Powiedział, że jeżeli nie czuję się przetrenowana, zmęczona, to jest ok :)
Dam radę!! Kto jak nie ja?
Kinga
16.11.2014 Ps. ciąg dalszy zmian w grafiku...
Poniedziałek - jw.
Wtorek - jw. + bieżnia
Środa - jw.
Czwartek - Fit camp, Pole dance i bieżnia
Piątek- jw.
Sobota - jw.
Niedziela - Pole dance, TRX // basen, pole dance i bieżnia
Czy to za dużo? Rozmawiałam z instruktorem. Powiedział, że jeżeli nie czuję się przetrenowana, zmęczona, to jest ok :)
Dam radę!! Kto jak nie ja?
Kinga
16.11.2014 Ps. ciąg dalszy zmian w grafiku...
Poniedziałek - jw.
Wtorek - jw. + bieżnia
Środa - jw.
Czwartek - Fit camp, Pole dance i bieżnia
Piątek- jw.
Sobota - jw.
Niedziela - Pole dance, TRX // basen, pole dance i bieżnia
Duszona wołowina
* 2 ząbki czosnku i średnią cebulę pokroić w kostkę, podsmażyć na maśle i oleju rzepakowym,
* wołowinę pokroić w małe kawałki, obsmażyć na wcześniej podsmażonym czosnku i cebuli,
* dolać przegotowaną wodę tak, aby przykrywała całe mięso, dosypać "Warzywko" i dusić na małym ogniu przez około godzinę,
* pół czerwonej papryki pokroić w drobną kostkę, dorzucić do wołowiny i dusić przez 30 minut,
* pół marchewki zetrzeć na tarce (na drobnym oczku), dorzucić do wołowiny,
* całość doprawić pieprzem, słodką papryką, majerankiem i dusić przez kolejne 30 minut,
* pod koniec duszenia delikatnie podlać czerwonym półsłodkim winem.
Co jakiś czas trzeba zamieszać przygotowywany gulasz.
Smakuje wyśmienicie, tak że polecam :)
Kinga
* wołowinę pokroić w małe kawałki, obsmażyć na wcześniej podsmażonym czosnku i cebuli,
* dolać przegotowaną wodę tak, aby przykrywała całe mięso, dosypać "Warzywko" i dusić na małym ogniu przez około godzinę,
* pół czerwonej papryki pokroić w drobną kostkę, dorzucić do wołowiny i dusić przez 30 minut,
* pół marchewki zetrzeć na tarce (na drobnym oczku), dorzucić do wołowiny,
* całość doprawić pieprzem, słodką papryką, majerankiem i dusić przez kolejne 30 minut,
* pod koniec duszenia delikatnie podlać czerwonym półsłodkim winem.
Co jakiś czas trzeba zamieszać przygotowywany gulasz.
Smakuje wyśmienicie, tak że polecam :)
Kinga
wtorek, 14 października 2014
Mój pierwszy trening na siłowni
A wszystko dzięki motywacji jednego z instruktorów, do którego chodzę na zajęcia grupowe. Już od jakiegoś czasu myślałam o tym, żeby ćwiczyć z dużymi ciężarami, ale tak mi jakoś schodziło... do dziś...
Było super!! Mam ułożony plan treningowy. Dzisiaj udało mi się dojść do 35 kg w przysiadzie i 60 kg w martwym ciągu. Za 3 treningi mam się ponownie zgłosić do instruktora i może cos dołożymy do tego zestawu. Mam nadzieję, że będzie jakiś progres, choćby 5 kg.
Niewiele trzeba, żeby wiele zmienić. Muszę sobie ułożyć nowy plan treningowy... ale tak na spokojnie... wszystko przemyśleć...
Kinga
Było super!! Mam ułożony plan treningowy. Dzisiaj udało mi się dojść do 35 kg w przysiadzie i 60 kg w martwym ciągu. Za 3 treningi mam się ponownie zgłosić do instruktora i może cos dołożymy do tego zestawu. Mam nadzieję, że będzie jakiś progres, choćby 5 kg.
Niewiele trzeba, żeby wiele zmienić. Muszę sobie ułożyć nowy plan treningowy... ale tak na spokojnie... wszystko przemyśleć...
Kinga
niedziela, 12 października 2014
Chleb cały z ziaren, bez mąki
Składniki:
ziarna słonecznika, siemię lniane, pestki dyni, ziarna sezamu, 2 jajka, banan (dodałam około 250 g ziaren)
Sposób przygotowania:
Banana (najlepiej mocno dojrzałego) pokroić w cienkie plastry i dodać do mieszanki ziaren. Rozbić jaja i wymieszać w misce z pozostałymi składnikami. Przełożyć masę do nasmarowanej masłem formy. Piec w nagrzanym wcześniej piekarniku w temperaturze 160°C przez 60 minut. Wystudzić przed pokrojeniem.
Można podawać na przykład z pastą oliwkową. Bardzo smaczne :)
Kinga
ziarna słonecznika, siemię lniane, pestki dyni, ziarna sezamu, 2 jajka, banan (dodałam około 250 g ziaren)
Sposób przygotowania:
Banana (najlepiej mocno dojrzałego) pokroić w cienkie plastry i dodać do mieszanki ziaren. Rozbić jaja i wymieszać w misce z pozostałymi składnikami. Przełożyć masę do nasmarowanej masłem formy. Piec w nagrzanym wcześniej piekarniku w temperaturze 160°C przez 60 minut. Wystudzić przed pokrojeniem.
Można podawać na przykład z pastą oliwkową. Bardzo smaczne :)
Kinga
czwartek, 9 października 2014
Pole dance - drugie podejście...
...tym razem udane. Niesamowite, jak wiele zależy od instruktora.
Pierwszą próbę podjęłam ponad dwa lata temu i to była porażka. W ogóle mi się nie podobało. Instruktorka gwiazdorzyła, robiła dziwne miny, kiedy mi coś nie wychodziło, a nie wychodziło mi nic. Nie potrafiła pokazać techniki. Odpuściłam po jakiś 15 minutach, powiedziałam że to nie dla mnie i chcę wyjść z zajęć. Instruktorka strzeliła focha i na tym się zakończyły moje pierwsze mizerne próby.
Inna sprawa, że ta sama dziewczyna świetnie prowadzi ABT i zajęcia ze wzmacniania.
Dwa lata temu nie miałam siły w mięśniach, bo moją jedyną formą ruchu była zumba i długie spacery. Jeśli dołożyć do tego brak pojęcia o technice, to wiadomo, że byłam skazana na porażkę.
Dziś to była zupełnie inna historia. Instruktorka wyrzeźbiona, pełna zapału i uśmiechnięta. Cały czas nas zachęcała, pokazywała figury, motywowała. Ja też mam więcej siły i zdecydowanie więcej pewności siebie niż wtedy.
Bardzo mi się podobało i na pewno będę chodzić na pole dance. Nie wiem tylko, jak to wcisnę w mój już napięty grafik... No ale czego kobieta nie zrobi, żeby być choć trochę bardziej kobiecą... ;)
Coś pokombinuję i jakoś dam radę. Ostatecznie zamieszkam w fitness clubie, a co... ;)
Kinga
poniedziałek, 6 października 2014
Zmiany w planie treningowym
Poniedziałek - Trening funkcjonalny (w formie choreografii) i Team Challenge, pole dance
Wtorek - Race walking i TRX body blast
Środa - basen
Czwartek - Fit camp i zdrowy kręgosłup, pole dance
Piątek - Body workout, pump i stretching
Sobota - TRX circuit i bieganie
Niedziela - odpoczynek
W czwartek idę wypróbować nowe zajęcia, ale to będzie temat na odrębnego posta ;)
Kinga
Wtorek - Race walking i TRX body blast
Środa - basen
Czwartek - Fit camp i zdrowy kręgosłup, pole dance
Piątek - Body workout, pump i stretching
Sobota - TRX circuit i bieganie
Niedziela - odpoczynek
W czwartek idę wypróbować nowe zajęcia, ale to będzie temat na odrębnego posta ;)
Kinga
niedziela, 5 października 2014
Krakowskie kopce zdobyte
W sumie to miał być mój ostatni bieg w tym sezonie, ale wygląda na to, że jednak nie ;) Może w bieganiu nie ma sezonowości. Przede mną Krakowski Bieg Niepodległości, a potem kto wie... może Bieg Sylwestrowy...
Dzisiejsze zawody były zdecydowanie inne od Spartana, ale z drugiej strony o wiele ciekawsze niż Cracovia Interrun. Wystartowaliśmy o 10.30, trasa liczyła prawie 13 km.
Tym razem nie miałam kryzysu na żadnym kilometrze. Biegłam sobie w miarę równym tempem, nieco przyspieszając na ostatnich 5 km. Mój wynik poniżej:
W ten oto sposób zdobyłam swój kolejny w życiu medal, nie sama, bo w towarzystwie dziewczyn, z którymi trenuję w tym samy klubie. Tym razem były to Karolina i Aga, w grupie zawsze raźniej. Nie ma nic lepszego niż wzajemna motywacja :)
Wiem, że się powtarzam, ale... nie lubię biegać ;)
Kinga
Dzisiejsze zawody były zdecydowanie inne od Spartana, ale z drugiej strony o wiele ciekawsze niż Cracovia Interrun. Wystartowaliśmy o 10.30, trasa liczyła prawie 13 km.
Tym razem nie miałam kryzysu na żadnym kilometrze. Biegłam sobie w miarę równym tempem, nieco przyspieszając na ostatnich 5 km. Mój wynik poniżej:
W ten oto sposób zdobyłam swój kolejny w życiu medal, nie sama, bo w towarzystwie dziewczyn, z którymi trenuję w tym samy klubie. Tym razem były to Karolina i Aga, w grupie zawsze raźniej. Nie ma nic lepszego niż wzajemna motywacja :)
Wiem, że się powtarzam, ale... nie lubię biegać ;)
Kinga
piątek, 3 października 2014
Kuchnia Kreteńska
...i po urlopie... było cudownie... piasek, morze, słońce... :)
Jestem bardzo zadowolona z miejsca, które wybrałam na tegoroczne wakacje, pod każdym względem.
Lokalizacja bez zastrzeżeń, Stalida to mała miejscowość turystyczna, położona między Hersonissos a Malią, około 33 km od Heraklionu.
Pogada taka jak lubię, w zasadzie bez upałów. Przekonałam się też, co znaczą wiatr i deszcz na wyspie. I niech mi ktoś jeszcze raz ponarzeka na deszcz w Polsce... ;)
Kreteńczycy są bardzo otwarci i przyjaźnie nastawieni do przyjezdnych, ale bez natręctwa.
Ceny - rozsądne, nie licząc pamiątek, ale to norma w regionach nastawionych na turystykę.
Jedzenie? Niebo w gębie i myślę, że zdrowe. Tylko raz narzekałam, ale o tym za chwilę.
Wybrałam ofertę HB, czyli ze śniadaniem i obiadokolacją. Bufety były przygotowane pod każde podniebienie, dla tych dbających o zdrowie i dla tych, którym nieszczególnie na zdrowiu zależy.
Na śniadanie były jajka w różnej formie (jajecznica, sadzone, na twardo, jakieś ciasto jajeczne), ser żółty i feta, warzywa (oliwki, pomidory, ogórki, zielona papryka), wędliny (kiełbaski, boczek, parówki), świeże owoce... a także... pieczywo, płatki kukurydziane, dżemy i nutella...
W ciągu dnia jadłam orzechy i jabłka. Dałam się też skusić na shake czekoladowy, ale taki prawdziwy, bez ściemy, zrobiony z lodów czekoladowych i mleka.
A obiadokolację opiszę obrazowo :)
Dlaczego narzekałam? Pod koniec pobytu miałam zarezerwowaną wycieczkę fakultatywną. Wyjazd był sporo przed śniadaniem, więc spytałam na recepcji, czy mogę dostać coś na wynos. Powiedzieli, że o wskazanej godzinie otworzą dla mnie restaurację. I faktycznie była otwarta, ale na bufecie był tylko chleb, dżemy, ciasteczka i płatki kukurydziane... :/
Bogatsza o to doświadczenie, postarałam się o lepsze śniadanie na dzień wyjazdu z hotelu. Wystarczyło uśmiechnąć się do zaprzyjaźnionego kelnera, żeby dostać jajko, rybę, warzywa i ser feta.
Chyba trochę przytyłam, tak z kilogram, choć nie czuję po ubraniach.
W trakcie pobytu na Krecie cztery razy biegałam, ale to nie to samo, co moje standardowe treningi. No cóż, w każdym razie lepszy rydz niż nic. Dużo spacerowałam, a taka forma ruchu też jest dobra.
Oj, będzie mi brakowało greckiej kuchni. Udało mi się przywieźć małe co nieco, ale raczej nie starczy na długo. Trzeba się więc będzie poduczyć i zacząć gotować po śródziemnomorsku ;)
Kinga
Jestem bardzo zadowolona z miejsca, które wybrałam na tegoroczne wakacje, pod każdym względem.
Lokalizacja bez zastrzeżeń, Stalida to mała miejscowość turystyczna, położona między Hersonissos a Malią, około 33 km od Heraklionu.
Pogada taka jak lubię, w zasadzie bez upałów. Przekonałam się też, co znaczą wiatr i deszcz na wyspie. I niech mi ktoś jeszcze raz ponarzeka na deszcz w Polsce... ;)
Kreteńczycy są bardzo otwarci i przyjaźnie nastawieni do przyjezdnych, ale bez natręctwa.
Ceny - rozsądne, nie licząc pamiątek, ale to norma w regionach nastawionych na turystykę.
Jedzenie? Niebo w gębie i myślę, że zdrowe. Tylko raz narzekałam, ale o tym za chwilę.
Wybrałam ofertę HB, czyli ze śniadaniem i obiadokolacją. Bufety były przygotowane pod każde podniebienie, dla tych dbających o zdrowie i dla tych, którym nieszczególnie na zdrowiu zależy.
Na śniadanie były jajka w różnej formie (jajecznica, sadzone, na twardo, jakieś ciasto jajeczne), ser żółty i feta, warzywa (oliwki, pomidory, ogórki, zielona papryka), wędliny (kiełbaski, boczek, parówki), świeże owoce... a także... pieczywo, płatki kukurydziane, dżemy i nutella...
W ciągu dnia jadłam orzechy i jabłka. Dałam się też skusić na shake czekoladowy, ale taki prawdziwy, bez ściemy, zrobiony z lodów czekoladowych i mleka.
A obiadokolację opiszę obrazowo :)
Dlaczego narzekałam? Pod koniec pobytu miałam zarezerwowaną wycieczkę fakultatywną. Wyjazd był sporo przed śniadaniem, więc spytałam na recepcji, czy mogę dostać coś na wynos. Powiedzieli, że o wskazanej godzinie otworzą dla mnie restaurację. I faktycznie była otwarta, ale na bufecie był tylko chleb, dżemy, ciasteczka i płatki kukurydziane... :/
Bogatsza o to doświadczenie, postarałam się o lepsze śniadanie na dzień wyjazdu z hotelu. Wystarczyło uśmiechnąć się do zaprzyjaźnionego kelnera, żeby dostać jajko, rybę, warzywa i ser feta.
Chyba trochę przytyłam, tak z kilogram, choć nie czuję po ubraniach.
W trakcie pobytu na Krecie cztery razy biegałam, ale to nie to samo, co moje standardowe treningi. No cóż, w każdym razie lepszy rydz niż nic. Dużo spacerowałam, a taka forma ruchu też jest dobra.
Oj, będzie mi brakowało greckiej kuchni. Udało mi się przywieźć małe co nieco, ale raczej nie starczy na długo. Trzeba się więc będzie poduczyć i zacząć gotować po śródziemnomorsku ;)
Kinga
Subskrybuj:
Posty (Atom)