...i po urlopie... było cudownie... piasek, morze, słońce... :)
Jestem bardzo zadowolona z miejsca, które wybrałam na tegoroczne wakacje, pod każdym względem.
Lokalizacja bez zastrzeżeń, Stalida to mała miejscowość turystyczna, położona między Hersonissos a Malią, około 33 km od Heraklionu.
Pogada taka jak lubię, w zasadzie bez upałów. Przekonałam się też, co znaczą wiatr i deszcz na wyspie. I niech mi ktoś jeszcze raz ponarzeka na deszcz w Polsce... ;)
Kreteńczycy są bardzo otwarci i przyjaźnie nastawieni do przyjezdnych, ale bez natręctwa.
Ceny - rozsądne, nie licząc pamiątek, ale to norma w regionach nastawionych na turystykę.
Jedzenie? Niebo w gębie i myślę, że zdrowe. Tylko raz narzekałam, ale o tym za chwilę.
Wybrałam ofertę HB, czyli ze śniadaniem i obiadokolacją. Bufety były przygotowane pod każde podniebienie, dla tych dbających o zdrowie i dla tych, którym nieszczególnie na zdrowiu zależy.
Na śniadanie były jajka w różnej formie (jajecznica, sadzone, na twardo, jakieś ciasto jajeczne), ser żółty i feta, warzywa (oliwki, pomidory, ogórki, zielona papryka), wędliny (kiełbaski, boczek, parówki), świeże owoce... a także... pieczywo, płatki kukurydziane, dżemy i nutella...
W ciągu dnia jadłam orzechy i jabłka. Dałam się też skusić na shake czekoladowy, ale taki prawdziwy, bez ściemy, zrobiony z lodów czekoladowych i mleka.
A obiadokolację opiszę obrazowo :)
Dlaczego narzekałam? Pod koniec pobytu miałam zarezerwowaną wycieczkę fakultatywną. Wyjazd był sporo przed śniadaniem, więc spytałam na recepcji, czy mogę dostać coś na wynos. Powiedzieli, że o wskazanej godzinie otworzą dla mnie restaurację. I faktycznie była otwarta, ale na bufecie był tylko chleb, dżemy, ciasteczka i płatki kukurydziane... :/
Bogatsza o to doświadczenie, postarałam się o lepsze śniadanie na dzień wyjazdu z hotelu. Wystarczyło uśmiechnąć się do zaprzyjaźnionego kelnera, żeby dostać jajko, rybę, warzywa i ser feta.
Chyba trochę przytyłam, tak z kilogram, choć nie czuję po ubraniach.
W trakcie pobytu na Krecie cztery razy biegałam, ale to nie to samo, co moje standardowe treningi. No cóż, w każdym razie lepszy rydz niż nic. Dużo spacerowałam, a taka forma ruchu też jest dobra.
Oj, będzie mi brakowało greckiej kuchni. Udało mi się przywieźć małe co nieco, ale raczej nie starczy na długo. Trzeba się więc będzie poduczyć i zacząć gotować po śródziemnomorsku ;)
Kinga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz