niedziela, 26 stycznia 2014

Sport zmienia wszystko...

...sposób myślenia, nastrój, sposób spędzania wolnego czasu (trenujesz, nie pijesz alkoholu), dietę (gastro-fazy, witaminy, minerały, węglowodany), priorytety, sylwetkę, zmienia nawet znajomych...


Dość szybko zauważyłam zmiany w wyglądzie. Najpierw były ręce i nogi, później pośladki i w końcu brzuch, choć nad tym ostatnim muszę jeszcze trochę popracować ;)
W zdrowym ciele zdrowy duch... coś w tym jest. Odkąd zaczęłam regularnie trenować mam dużo lepszy humor. Chce mi się wstać rano, iść do pracy, posprzątać mieszkanie, bo wiem, że po tym wszystkim przyjdzie pora na przyjemności, czyli... sport. Może to jest obsesja, może uzależnienie, a może po prostu sposób na szczęście. I co z tego, że na zewnątrz jest mróz, śnieg, że szybko zapada zmrok. Komu to przeszkadza? Mnie nie :)
Praca... fajnie, że ją mam i że ją lubię, ale... życie zaczyna się dopiero jak wyłączę komputer, przejdę przez bramki i pojadę w wiadome miejsce, żeby się spocić i zmęczyć. Nadgodziny? Co to w ogóle jest? W życiu jest coś więcej do zrobienia niż poświęcić się korporacji i zarabiać pieniądze dla innych.
Dwa razy zastanawiam się zanim w sklepie wrzucę coś do koszyka. Dokładnie czytam informację o składnikach i jeśli mi się nie podoba to, co widzę, szukam substytutu. W moim menu na dobre zagościły owoce, najbardziej lubię jabłka i banany. Alkoholu praktycznie nie piję, tylko raz na czas ze znajomymi i to pod warunkiem, że następnego dnia nie mam w planie treningu.
Odpoczynek też jest ważny. Już się przekonałam, jak łatwo można się zajechać, jeśli trenuje się codziennie. Ale przecież odpoczywać też można aktywnie. Można iść na spacer, pojechać gdzieś na rowerze, najlepiej za miasto, żeby przy okazji pooddychać trochę innym powietrzem.
A co ze znajomymi? Ano właśnie, przychodzi taki moment, kiedy ma się dość tekstów w stylu: a po co Ci to? Przecież jesteś szczupła. Mi by się nie chciało. Jesteś nienormalna. Ja nie mam czasu. Zacznę od poniedziałku itp. itd. Prawdziwe zrozumienie znajduję tylko u tych, którzy też coś robią ze swoim życiem, coś więcej poza włączeniem telewizora i otworzeniem paczki paprykowych chipsów. Prześmiewcom i zazdrośnikom dziękuję, ja was do szczęścia nie potrzebuję.
Życie zaczyna się tam, gdzie kończy się nasza strefa komfortu. Jestem silna, pewna siebie i niezależna. Szukam nowych wyzwań i możliwości. Popełniam błędy i uczę się, ale przede wszystkim czuję, że żyję, że nie tracę czasu na byle czym.


W taki razie do dzieła :) Dziś bieżnia i trx.
Kinga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz