sobota, 18 czerwca 2016

Schody czelendż

Jestem korpoludkiem, ale walczę z moim lenistwem. Fakt, że trenuję 8-9 godzin w tygodniu nie jest usprawiedliwieniem na wybieranie windy zamiast schodów, tramwaju lub autobusu zamiast spaceru. Każda forma ruchu jest dobra i potrzebna. Na biurku mam zawsze szklankę z wodą. W ten spodób wyrobiłam sobie nawyk regularnego picia. Mam szklankę a nie dzbanek, bo to mnie zmusza do tego, żeby częśćiej podnieść tyłek z krzesła i pójść do kuchni po wodę. Wypijam 5 - 7 szklanek wody podczas 8-godzinnego dnia pracy. Za potrzebą też wybieram dłuższą drogę, a ostatnio dołożyłam sobie kolejne wyzwanie. Impulsem była próba ewakuacji budynku. Wracaliśmy schodami, bo przy windach zrobił się oczywiście korek. Pomyślałam wtedy, że w zasadzie mogłabym to robić codziennie. Tak więc od kilku dni "zdobywam pieszo" 7 piętro. Droga do góry zajmuje mi około półtorej minuty, a na dół około minuty. W sumie spalam jakieś 10-12 kcal. Jeśli mam okazję, pokonuję tę trasę więcej niż raz dziennie, na przykład kiedy idę na zakupy do pobliskiego supermarketu.


Czy ktoś ma ochotę dołączyć? We dwoje zawsze raźniej ;)

Kinga

Ps. Dziś już poćwiczone (Spartan workout na świeżym powietrzu) i popływane, a jak u Was? Trenujecie czy rest day? ;)

3 komentarze:

  1. Małe rzeczy w sumarycznym efekcie tworzą te większe :) gratuluję zawziętości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od czegos trzeba zacząć, dlaczego nie od zmiany najprostszych nawyków? ;-)

      Usuń