Trasa była, jak dla mnie, średnio wymagająca. Suma przewyższeń wyniosła 2140 m (1055 m pod górę i 1085 m w dół). Pierwsze 4 km biegliśmy asfaltem i po praktycznie płaskim terenie, dopiero potem zaczęło się mocno pod górkę. Tym razem darowałam sobie schronisko i Perć Akademicką i z Małej Babiej pognałam prosto na Babią. Nie odpuszczałam nawet w chwilach, kiedy nogi dawały o sobie znać, bo z oddechem w ogóle nie miałam problemu. Zaopatrzona w bukłak z wodą i 2 snickersy nie mogłam sobie nie poradzić ;)
Na Babiej mój polar pokazał 11 km, zbieg miał 8 km i w sumie wyszło trochę ponad 19 km... idealny dystans na dłuższe wybieganie.
Pogoda były idealna na tego typu zawody. Na dole, czyli w okolicach Namestova, Rabcy i Słonej Wody było słonecznie z chłodnym wiaterkiem. W górach trochę wiało i na szczytach było zachmurzone, ale na szczęście miałam przy sobie lekką kurtkę przeciwwiatrową. Jest nieodzowna na takie trasy i waży zaledwie kilka gramów. Można ją z łatwością zwinąć i przymocować do plecaka.
Wiem już, że muszę zainwestować w odpowiednie buty. Tym razem biegłam w moich Salomonach, które nieźle się spisały, ale to nie są buty do biegania. Tak więc szykuje mi się mały zakup.
Na obiadokolację był należny po takim wysiłku smažený sýr s hranolkami a tatarskou omáčkou i kiełbaska z grilla. Mniam... :)
Kinga
Moje marzenie pobiegać kiedyś po górach. Ciekawe czy się uda.
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno się uda :)
Usuń