wtorek, 4 lipca 2017

IX Bieg Górski Limanowa Forrest

To jeden z trudniejszych, moim zdaniem, biegów krótkodystansowych - choćby ze względu na profil trasy.




Specyfika Forresta polega na tym, że po starcie około pół kilometra biegnie się asfaltem, po zupełnie płaskim terenie, a potem zaczyna się długi, około dwu i pół kilometrowy podbieg.  Druga część trasy jest z kolei w dół i tutaj przydaje się umiejętność zbiegania. Może właśnie dlatego ten bieg aż tak bardzo daje się we znaki. Dziś najbardziej czuję mięśnie czworogłowe, a naprężacz powiezi szerokiej aż woła o rolowanie.
Mam wrażenie, że w tym roku każdy mój start będzie walką o przetrwanie i dotarcie do mety. Tym razem winy za kiepską formę nie mogę zwalić na nieprzespaną noc. Za mało biegam i nie mam czasu na to, żeby odbudować wydolność. Na dodatek miałam problem z dietą i to był chyba "gwóźdź do trumny".
Dobiegłam do mety, a jakże, i to z uśmiechem na twarzy, ale sporo mnie to kosztowało. Podbieg był dla mnie w tym roku katastrofą i suma sumarum miałam o ponad pięć minut gorszy czas niż ten sprzed dwóch lat. Tym razem pogoda była idealna na zrobienie życiówki, a dwa lata temu z nieba lał się niemiłosierny żar.
Od wczoraj ostro wzięłam się za swoją dietę, bo niedojadanie nie doprowadzi do niczego dobrego. Stres stresem, ale jeść trzeba. Na szczęście ma mnie kto pilnować, więc myślę że szybko wrócę na właściwe tory.
Bardzo liczę na to, że mimo wszystko następnym razem będę mogła napisać o adrenalinie, rywalizacji i motywacji... jak za dawnych dobrych czasów...
Tymczasem muszę wykorzystać każdą wolną chwilę i biegać. Przede wszystkim muszę wydłużyć dystans i zacząć ćwiczyć siłe biegową, na przykład robiąc interwały na bieżni.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Najważniejsze, żeby się nie poddawać, bo jest o co powalczyć - satysfakcję na mecie.


Kinga