wtorek, 10 września 2013

10 faktów, których o mnie nie wiecie ;)



W dzieciństwie marzyłam o tym, żeby zostać piosenkarką. Tata nagrywał mnie i moją siostrę na magnetofonie szpulowym... Ogórek, ogórek, ogórek, zielony ma garniturek ;) Moja siostra jest utalentowana, przez kilka lat dyskwalifikowała swoje rywalki na gminnych festiwalach piosenki harcerskiej, ja lubię śpiewać ;)


W liceum byłam kujonem, skończyłam je ze średnią 5,2, ale wyszło mi to tylko na dobre. Nosiłam wtedy okulary na pół twarzy i miałam warkocz do pasa


Na studiach uzupełniających miałam ksywkę uparta góralka, a jestem rodowitą laszką- jest do tego anegdota

Lubię ciemne piwo, zwłaszcza Portera

Bardzo nie lubię kiedy ktoś mnie szturcha, bo chce na przykład zwrócić moja uwagę albo coś do mnie powiedzieć

Podobają mi się faceci z owłosioną klatą, ot... taki fetysz ;P

Nie podobają mi się kokardki srajdki (no chyba, że jest to makaron), firaneczki falbaneczki i tym podobne ozdóbki, dlatego mimo małej wojny z moją mamą w mieszkaniu mam powieszone rolety


Na samą myśl o tym, że miałabym kiedyś wystąpić w białej sukni robi mi się niedobrze. Hm... chyba jestem doskonałym materiałem na singla ;)

Single Ladies

Mój ulubiony kolor to czerwony- też jest do tego anegdota

Nie mam i nie zamierzam mieć telewizora, słucham tylko sky.fm (przez internet). Media i rząd nie mogą mną manipulować :D


Na studiach uzupełniających miałam psychologię zarządzania, przedmiot który mnie bardzo interesował. Jakoś tak się złożyło, bywa na studiach zaocznych, że ostatni wykład mieliśmy już po egzaminie. Frekwencja... wiadomo... przybyli tylko przedstawiciele, żeby zdobyć wpisy do indeksu dla pozostałych... Na 300 osób na roku przyszło może 30... Wykład był ciekawy, słuchałam i robiłam notatki. W trakcie przerwy ktoś rzucił do wykładowcy hasłem, że może by tak odpuścić pozostałą część wykładu, załatwić kwestię wpisów i pójść do domu. Pan doktor skwitował to krótko, że tak nie można, bo niektórzy jeszcze słuchają i notują. Na co odezwała się do mnie koleżanka: przez Ciebie tutaj siedzimy uparta góralko ;) Powiedziała to bez żalu czy wyrzutu, po prostu w żarcie, przynajmniej taką mam nadzieję ;)

Od dziecka lubiłam malować i malowałam dużo. Szczególnie upodobałam sobie domki z wszelakimi czerwonymi dodatkami. Potem przerzuciłam się na szkice ołowkiem, ale w przedszkolu im więcej było czerwieni tym lepiej. Wspomnę tylko krótko, że w czasach mojego dzieciństwa kolor ten kojarzył się z pewnym ustrojem politycznym, ale co ma do tego dziecko? Kiedyś przedszkolanka powiedziała moim rodzicom, że powinni pójść ze mną do psychologa, ponieważ w moich rysunkach nadużywam koloru czerwonego. Przede wszystkim wszystkie malowane przeze mnie domki mają czerwone dachy. Tata spytał panią tylko, jakiego koloru jest dachowka, a u psychologa nigdy nie byłam :)

No dobrze, dość już tych wynurzeń... następny post będzie poważny, obiecuję ;)

Kinga



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz