Najważniejsze, że kolejny medal został zdobyty :)
Po takim biegu zasłużyliśmy na pyszny obiad - był grillowany kurczak z boczkiem i oscypkiem, zapiekanymi ziemniakami i zestawem surówek. Potem wróciliśmy do pensjonatu, żeby zrobić bilans zysków i strat. Poza endorfinami, poczuciem szczęścia i spełnienia, dorobiłam się dziury w spodniach i kilkunastu siniaków na łydkach...
Za 2 tygodnie kolejne wyzwanie - 22 km Spartan Beast - jeśli go skończę, będzie Trifecta. Tak więc dziś jeszcze odpoczywam, a od jutra wracam do treningów. Zostało niewiele czasu.
Kinga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz