sobota, 21 grudnia 2013

Jak dla mnie "umarła" zumba...

Kiedyś byłam wielką fanką zumby, 2 godziny dziennie to mało, za albo z ulubioną instruktorką jeździłam z klubu do klubu, na kolejne zajęcia...
Po półtorej roku otworzyły mi się oczy. Dlaczego? Zmieniłam klub, tyle że w tym nowym klubie była tylko jedna  godzina zumby dziennie, a dla mnie to było za mało. Na pierwszej godzinie zajęć się rozgrzewam, dopiero na następnej się męczę. Zaczęłam chodzić na inne zajęcia, była więc zumba plus step, body workout, race walking itd.
Po jakimś czasie stwierdziłam, że szkoda mi marnować siły na zumbę, kiedy jest tyle fajnych treningów funkcjonalnych. I tak zumba została w cieniu, ale ciągle gdzieś tam jeszcze była... do czasu, kiedy zaczęłam kurs instruktorski.
Instruktorem zumby można zostać w trakcie jednego weekendu, wystarczy wyłożyć te 350 dolców, czy ile to teraz kosztuje. Żeby zostać instruktorem fitness trzeba... lat?? W każdym razie trzeba dać z siebie 200% albo może więcej. Swoją pierwszą choreografię, z czterech kroków podstawowych- 4 kolana, V step, A step i mambo, układałam 4 godziny. Kolejne kilka poświęciłam, żeby się jej nauczyć, a to dopiero początki.
Choreografię do zumby albo dostajesz na płytach od Beto ;) albo odgapiasz od innego instruktora, albo łączysz obie poprzednie metody... W każdym razie na yt nie brakuje gotowców, wybierasz 10 i masz jak nic godzinę zajęć...
Dziś zaczęłam układać swoje pierwsze zajęcia fitness, zdecydowałam się na TBC- ok. 10 minut rozgrzewki, część główna- ćwiczenia wzmacniające, stretching. Dobrze, że mam półtorej tygodnia wolnego od pracy... czas na dopracowanie konspektu zajęć i przygotowanie się do ich... Brzmi może banalnie, ale nie jest łatwo. Nie ma filmików na yt ;)
Zumba to "połączenie fitnessu z tańcem" pod warunkiem, że instruktor ma przygotowanie do prowadzenia zajęć fitness. Moje koleżanki twierdzą, że zeszczuplały po zumbie, ja sflaczałam. Przed zumbą przez naście lat ćwiczyłam w domu. Miałam swój stały układ ćwiczeń, który gwarantował twardy brzuch, smukłe nogi i ręce. Na zumbie może i spalałam kalorie, ale niekoniecznie tkankę tłuszczową. Dodatkowo obciążałam stawy, zwłaszcza kolanowe. Więcej złego niż dobrego, na szczęście w porę się ocknęłam :)
Chłonę wiedzę z anatomii jak gąbka wodę. Podobnie jest z resztą z biomechaniką. Przede mną jeszcze sporo nauki i treningów, w najbliższym czasie na pewno dietetyka i suplementacja...
Czasem potrzebny jest niewielki impuls, żeby zmienić całe swoje życie. Mogę tylko dziękować losowi albo może sobie samej za takie właśnie impulsy :)

Kinga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz