niedziela, 1 grudnia 2013

Jak zniechęcić do wykupienia karnetu w klubie fitness?

Życie bywa zabawne i przewrotne...

W związku z kursem fitness muszę zrobić 25 godzin hospitacji, które polegają na chodzeniu na zajęcia i przyglądaniu się im... zupełnie bez sensu, pomijając fakt, że nie mam na to czasu. Pracuję, trenuję ok. 10 godzin w tygodniu, daję korepetycje z niemieckiego, uczę się pływać, to gdzie tu jeszcze miejsce na podglądanie, jak inni trenują, ćwiczą, meczą się i pocą...? Z resztą wszystkie kluby, do których się zwróciłam, odmówiły darmowego wejścia na zajęcia, także jeden ze znanych sieciowych klubów dla "elity". Dlaczego dla "elity"? Bo trzeba wykupić członkostwo i nie można rozwiązać umowy. Można ją jedynie scedować na kogoś innego... Dziwię się, że w mieście, w którym jest klub na klubie w ogóle ktoś się decyduje na taką umowę lojalnościową, ale to nie moja brocha...
W każdym razie wracając do przewrotnego życia, najpierw była odmowa, a potem zostałam zaproszone na darmowe zajęcia do tegoż właśnie klubu. Cel? Przekonanie mnie do wykupienia członkostwa i karnetu. Ustaliłam termin. wybrałam zajęcia i poszłam.
Zacznę może od tego, że powiedziałam Pani, która mnie zaprosiła, ile w tej chwili płacę za karnet i że jestem z klubu i trenerów bardzo zadowolona. W zasadzie nie mam powodów do zmiany.
Najpierw zostałam oprowadzona po klubie. Pokazano mi "strefę relaksu", gdzie można odpocząć, poczytać, wypić kawę, pożyczyć dvd, skorzystać z internetu. Hm... czy ja byłam w klubie fitness? Jak długo średnio czeka się na zajęcia, kilka minut? A nawet jeśli mam więcej czasu, to wchodzę na bieżnię, a nie sprawdzam pocztę elektroniczną, to chyba oczywiste.
Poszłyśmy dalej, na siłownię, która jest równocześnie pasażem prowadzącym do szatni :/ Po obu stronach pomieszczenia w kształcie L ustawione są maszyny do ćwiczeń siłowych. Świetnie, ludzie przechodzą tamtędy w buciorach, płaszczach, z parasolami... genialny zamysł architekta czy też projektanta wnętrz, gratuluje ;) Schodami zeszłyśmy do drugiej części siłowni, tam gdzie są bieżnie, rowerki  i kącik crossfitowy. Miałam wrażenie, że jest tam ciasno i duszno.
Dalej poszłyśmy na basen... w butach :/ omg... ludzie się kąpią, mają zajęcia z aqua aerobiku, tudzież leżą na leżakach, a zwiedzający potencjalni klienci klubu włażą z buciorami w ich sferę intymną. Też fajnie... gratuluje kolejnego genialnego pomysłu ;)
Moja przewodniczka opowiadała mi o rodzaju zajęć, jakie oferuje klub, m. in. o kettlach, na których jeszcze nie była. I nie, nie wie, czy prowadzi tu zajęcia taki a taki instruktor... bo... nie zna instruktorów... dzień dobry ;)
Po drodze do szatni zostało mi zaproponowane badanie komponentów ciała. Zgodziłam się, choćby z czystej ciekawości- wyniki poniżej:



A poniżej ciekawostki z Internetu:


W końcu dotarłyśmy do szatni i umówiłyśmy się na rozmowę po zajęciach. I tu zonk, mój klucz do szafki nie działał. Poprosiłam inne dziewczyny o pomoc, mogły zamknąć szafkę swoim kluczem, ale moim nie. Po dwóch wycieczkach na recepcję... przez siłownię, schodami na dół, schodami do góry, przez siłownię (to chyba taka atrakcja w ramach rozgrzewki ;) stanęło na tym, że pani z recepcji zamknęła mi szafkę moim kluczem.
Oczywiście spóźniłam się na zajęcia... i zostałam na nie wpuszczona chyba tylko dlatego, że prowadziła je znajoma instruktorka.

Jukari fit to fly- fantastyczne zajęcia i świetny instruktor!!

Jukari fit to fly

Żałuję, że tego typu zajęcia są tylko w tym jednym klubie, ale z tego co udało mi się zorientować sprzęt do ćwiczeń jest dość kosztowny, zwłaszcza że firmowany przez Reebok.

Kolejne zajęcia nie były już takie fajne. Sam typ zajęć, pump, bardzo lubię i chętnie na nie chodzę, ale w moim klubie. Instruktorka była sympatyczna, uśmiechnięta, ale nietechniczna. Mało, że nie zwracała uwagi na błędy trenujących, to na dodatek sama robiła przeprost podczas wykonywania martwego ciągu. Jestem wyczulona na punkcie techniki i czepiam się tego niemiłosiernie. Choć sama mam jeszcze wiele pracy przed sobą, to bardzo się staram. Ja trenuje od pół roku, tamta instruktorka sama mi się przyznała, że jest trenerem od 10 lat. 10 lat do czegoś zobowiązuje. W ogóle bycie trenerem do czegoś zobowiązuje, do poprawnej techniki, ale też do wyglądu.

Po zajęciach kolejna wycieczka na recepcję, po takim pierwszym dniu nie można tam zabłądzić ;) Przebrałam się i poszłam posłuchać, jaką przygotowali dla mnie ofertę "nie do odrzucenia". Opłata administracyjna 50zł, opłata za kartę 20zł, opłata za członkostwo 99zł... już się poczułam jak idiotka... tępy frajer... albo coś podobnego... Karnet open za 150zł miesięcznie zmiażdżył mnie zupełnie...
Biorąc pod uwagę, że mieszkam w jednym z największych miast w Polsce, w którym klubów fitness jest pewno więcej niż ustawa przewiduje i... w sumie, gdybym się uparła, to mogę mieć kartę Multisport za grosze i dzięki temu wstęp do większości z tych klubów... to... oferta ww. klubu przynajmniej w moim wypadku była zupełnie nietrafiona.

Jeśli chce się kogoś przekonać do zmiany klubu fitness, to należy się do tego dobrze przygotować:
- znać rodzaje zajęć z autopsji i własnych "zakwasów", a nie z opisu na stronie www,
- znać instruktorów i ich osiągnięcia,
- nie pozwolić potencjalnemu klientowi iść na zajęcia do słabego technicznie instruktora, zwłaszcza jeśli się wie, że ta osoba trenuje regularnie,
- nie łamać przepisów higieniczno- sanitarnych (wejście w butach na basen).

Zostaje w moim klubie :)

Kinga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz