Nie wiem jaki dystans dziś zrobiłam. Chyba najwyższy czas zaopatrzyć się w zegarek z GPS'em. Wstałam o 7.00, wypiłam gorące kakao z miodem i poszłam pobiegać (poszłam pobiegać brzmi nieco dziwnie, ale niech będzie...) Najpierw pobiegłam pod Hutę Sendzimira, a potem zrobiłam pięć rund wokół Zalewu Nowohuckiego.
Biegało się fajnie, bo nie było za gorąco. Przeciwnie, trasę uprzyjemniał chłodny wiaterek.
Spartan Sprint coraz bliżej, więc trzeba trenować. Postanowiłam sobie, że co najmniej dwa razy w tygodniu będę robić te 5 km, najlepiej w terenie. Co prawda to nie to samo co Pieniny, ale zawsze lepiej niż na bieżni.
Po powrocie przygotowałam sobie pyszne śniadanie: jajecznica z dwóch jaj na szynce, połowa żółtej papryki, ser żółty i pleśniowy. Do tego czarna kawa. Akumulatory naładowane :) Przede mną długi, ale też ciekawy dzień.
Kinga
Bardzo dobrze zaczęty dzień, jak trening to tylko rano - od razu humorek lepszy na cały dzień :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, a zakończony spacerem i zdjęciami zachodu słońca... jak ja kocham Hutę :)
OdpowiedzUsuń