niedziela, 15 lutego 2015

Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich - 14 lutego

Kolejne zawody za mną, choć potraktowałam je raczej jako formę treningu w terenie. Pogoda dopisała, było słonecznie i ciepło. Biegło się przyjemnie, choć w niektórych miejscach ścieżka była oblodzona i było bardzo ślisko. Musiałam uważać, bo w takich warunkach nie trudno o kontuzję. Świetnie sobie poradziłam na podbiegach, natomiast miałam stratę podczas wszystkich zbiegów, a było ich trochę. Muszę kupić lepsze buty i więcej biegać w terenie, żeby opanować technikę.
Dystans 11- kilometrowy polegał na zrobieniu dwóch pętli. Pierwszą biegłam bardzo asekuracyjnie, żeby zaoszczędzić siły na drugie okrążenie. Nigdy wcześniej nie biegałam w takim terenie. Spartana nie wliczam, bo to zupełnie inna bajka. Potem dodałam gazu. Biegło mi się zdecydowanie lepiej, po części dlatego, że już wiedziałam czego się mogę spodziewać.


Jestem zadowolona z mojego czasu, choć wiem, że mogłam bardziej pocisnąć. Tyle, że pole do popisu zostawiam sobie na Półmaraton Marzanny, do którego został niespełna miesiąc.


Muszę biegać, biegać, biegać... nie na bieżni, w ternie... i to co najmniej dwa razy w tygodniu. To jedyny sposób na wypracowanie jakiejś techniki i lepszych czasów. Motywacja jest, teraz trzeba tylko znaleźć czas.

Kinga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz