Przypuszczam, że wiele dziewczyn stanęło dziś na wadze i zaczęło jęczeć i narzekać. Cieszę się, że nie byłam dziś w pracy, bo pewno bym się nasłuchała w kuchni o grzechach popełnionych w ciągu kilku ostatnich dni i mocnych postanowieniach przejścia na dietę od jutra.
Czasem trzeba wrzucić na luz, bo inaczej życie stanie się nie do zniesienia. Ja zjadłam wczoraj ogromny kawałek sernika z rodzynkami i wcale sobie nie robię wyrzutów z tego powodu. Ciasto było pyszne i w sumie żałuję, że nie dostałam trochę na wynos ;) Do tego w niedzielę dałam się namówić na drinka, a wczoraj wypiłam lampkę ajerkoniaku... ot, taka świąteczna dieta... ;)
Oprócz przebiegnięcia krótkiej trasy, o której już pisałam, nie robiłam żadnych treningów. Dziś wieczorem mam lekcję pływania, a do właściwego trenowania wracam jutro rano. Odpoczęłam, tego mi było trzeba...
Właśnie się zastanawiam, co by tu na jutro ugotować. Przywiozłam trochę wędlin domowej roboty, w tym kaszankę, więc odgrzeję kawałek, dołożę świeże warzywa i myślę, że będzie dobrze. A i jeszcze jedno, dostałam od cioci 6 wiejskich jaj, rarytas, będzie pyszna jajecznica :)
Kinga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz