Jak co roku spędzam Święta w moich rodzinnych stronach. Skorzystam z tych kilku wolnych dni i odpocznę. Wczoraj dostałam reprymendę od jednej z instruktorek. Mam pozwolić mięśniom na regenerację, czyli nie trenować i dużo jeść. Dużo, ale z umiarem, dużo i zdrowo... z tym się zgodzę. Pełna lodówka i multum przekąsek nie oznacza, że mam się zapychać do odporu. Z resztą chyba i tak nie byłabym w stanie.
Dziś na śniadanie zjadłam jogurt naturalny z rodzynkami, popijając gorącym kakao, a na obiad zjadłam kaszankę i kilka plastrów żółtego sera. Nie mam jeszcze pomysłu na kolację, ale właśnie skończyłam kroić sałatkę jarzynową, więc może to jest jakaś opcja...
Po drodze z dworca wstąpiłyśmy jeszcze do sklepu. Wydaje mi się, że czasy wielkiego polskiego obżarstwa już się skończyły, w ogóle nie było kolejki, a może po protu wszyscy wczoraj zrobili zakupy.
Przede mną jeszcze ostatnie świąteczne porządki i laba... :)
Miłego leniuchowania!!
Kinga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz