piątek, 17 kwietnia 2015

Kierunek => Budapeszt

Chyba wszystko spakowałam. Najważniejsze są rzeczy na bieg, resztę udałoby się jakoś zorganizować. Zabieram ze sobą już trochę wysłużone Asicsy, koszulkę termoaktywną i spodnie Hi-Tec'a. Zakładanie nowych ubrań czy butów nie ma sensu, bo nigdy nie wiadomo, czy po takich zawodach będą się nadawały do ponownego użytku. Dodatkowo zabieram rzeczy do przeprania tuż po biegu, takie które mogę zbrudzić, bo na prysznic na mecie nie ma co liczyć. Jeśli będzie zimno, to skończy się na wykruszeniu błota i obmycia się wodą z butelki. Tylko odważni korzystają wtedy ze szlauchów z zimną wodą...brrr...
Moje "spartańskie jadło" już też gotowe... Na śniadanie mam płatki owsiano- gryczane z ziarnem słonecznika, rodzynkami, orzeszkami ziemnymi i białkiem Ostrovit. Na obiad, po powrocie do hostelu, mam pierś z kurczaka pieczoną z bakłażanem. Zaopatrzyłam się też w żele energetyczne. Niby to tylko 5 km, ale na wszelki wypadek lepiej mieć przy sobie coś, co pozwoli uzupełnić energię. Organizator zapewnia banany i wodę po biegu, więc o ten pierwszy posiłek powysiłkowy nie muszę się martwić.
Na niedzielę przygotowałam standardowe śniadanie, czyli jajka na twardo, kabanosy, żółtą paprykę i ser. W zapasie mam jeszcze owoce, no i oczywiście wodę mineralną. Tym razem jestem przygotowana. Słabo mi się robi, jak sobie przypomnę moją pierwszą wyprawę na Spartana. Koledzy śmiali się wtedy, że jestem hardcorem, a ja przebiegłam te 13 km bez tzw. dopalaczy ;)
Wyjazd około 13, w Budapeszcie będziemy pewno dopiero przed 20. W sam raz, żeby zamienić parę słów z resztą ekipy i pójść spać. Start o 9.30 i nie będzie "zmiłuj"...


Z jednej strony nie mogę się doczekać, a z drugiej to co dzieje się w moim żołądku wskazuje jednak na to, że mam lekki stres. Cieszę się, że to dzisiaj i mam nadzieję, że do jutra nieco ochłonę. Przede mną długa droga, więc zabieram ze sobą lekturę, żeby się nie nudzić w samochodzie.
Relacja z wyprawy będzie pewno w niedzielę.

AROO!!

Kinga

2 komentarze: