środa, 15 kwietnia 2015

Pocisnęłam na basenie

Musiałam odrobić jedną zaległa lekcję i w konsekwencji spędziłam w basenie półtorej godziny, a trener nie odpuszczał...
Jestem z siebie dumna, bo sobie sama podnoszę poprzeczkę. Jeśli Mateusz mi folguje i pozwala przepłynąć połowę basenu, to ja i tak robię pełne długości. Kiedyś trzeba się przełamać i chyba już za długo chodzę na te lekcje, żeby ciągle "pływać w miejscu".
Kraul idzie mi całkiem całkiem, zwłaszcza grzbietem. Z nogami do żaby nie jest tak łatwo, ale nikt nie mówił, że łatwo będzie. Trzeba ćwiczyć i raz w tygodniu to stanowczo za mało.
W ten weekend mam wyjazd na Spartana do Budapesztu, ale w następną sobotę muszę się zmobilizować i pójść na basen. Im więcej będę sama ćwiczyć, tym szybciej opanuję technikę i wyrobię sobie kondycję. Motywacja jest, cel też, co prawda dość odległy, ale jednak...


Skoro się nauczyłam pływać, to czemu by nie pójść dalej? Nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba tylko chcieć!!

Kinga

2 komentarze: