niedziela, 19 kwietnia 2015

Spartan Sprint Budapest

Piątek, 17 kwietnia
wyjazd z Krakowa tuż po 13.00. Wesoły samochód zmierzał w kierunku południowym, do Budapesztu dotarliśmy po 20.00. Trochę błądziliśmy po mieście, zanim znaleźliśmy nasz hostel i miejsce do zaparkowania. Przywitaliśmy się z resztą ekipy i poszliśmy spać, bo następnego dnia czekało nas nie lada wyzwanie...

Sobota, 18 kwietnia
śniadanie i wyjazd do Mogyoród - Hungaroring, bo właśnie tam odbywały się zawody. Odebraliśmy pakiety startowe i czekaliśmy na naszą kolej - start o 9.30. Przed startem odśpiewaliśmy "Ole, ole, ole, nie damy się"... ekipa jakich mało...
Przywykliśmy do biegania w górach i byliśmy ciekawi, co organizatorzy przygotowali dla nas na tym płaskim terenie. Muszę przyznać, że stanęli na wysokości zadania. Nawet w Krynicy nie było tyle błota i wody ;) Pierwszy raz w historii mojego udziału w Spartanach trzeba się było w całości zanurzyć w wodzie (tudzież błocie), żeby pokonać przeszkodę. Po wyjściu z wody mieliśmy szok termiczny, bo wiał zimny wiatr, a tu trzeba było biec dalej. Pogratulowałam sobie intensywnych treningów przez ostatnie kilka miesięcy.
Jestem z siebie dumna, bo udało mi się pokonać małpi gaj i wyszłam do połowy liny. W sumie zrobiłam 120 burpees. Pokonaliśmy 8,4 km. Przeszkody były bardzo ciekawe, niektóre nowe i jak wspomniałam wcześniej było dużo wody i błota.
Zmarzliśmy tak, że szkoda gadać. Po biegu ciężko było trafić batonem do ust, nie żartuję... i nikt z nas nie miał ochoty na prysznic w zimnej wodzie. Ogarnęliśmy się na tyle, żeby nie pobrudzić samochodów i wróciliśmy do hostelu.


Zrobiłam tę trasę w godzinę 9 minut i uważam, że to dobry czas. Kolejny Spartan w lipcu. Jest dużo czasu, żeby się do niego przygotować.

Niedziela, 19 kwietnia
pyszne śniadanie regeneracyjne, czyli dużo białka...


Za to wieczorem "zgrzeszyłam", bo był obiad w KFC - big pocket z frytkami i wodą mineralną. A że na taką właśnie kolację namówiła mnie moja trenerka, a drugi trener siedział obok i jadł to samo, więc czuję się nieco rozgrzeszona ;)

Najgorsze przede mną... pranie... to takie małe ostrzeżenie dla tych, którzy myślą o udziale w Spartanie :D


Powiem tak, trzeci raz robię takie pranie i jakoś mnie to nie zniechęca. Jak się człowiek raz zajawi, to ma z głowy i jedzie na drugi koniec Europy po to tylko, żeby pobiegać sobie w błocie ;) I to jest Sparta... Aroo!!

Kinga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz