Pobudka o 3:30, gorące kakao, makijaż (ale to wyjaśnię przy okazji ;), plecak na plecy i w drogę. Z przygodami, bo okazało się, że zeszło mi powietrze z kół. Nie sprawdziłam wczoraj, typowe dla mnie, wszystko zostawiam na ostatnią chwilę... Po drodze musiałam zahaczyć na stację benzynową. Miły pan na Statoil napompował kompresorem koła w moim rowerze i mogłam jechać dalej. Za usługę policzył... jeden uśmiech :)
Trasę z Os. Kolorowego do Mostu Kotlarskiego pokonałam w 20 minut. Całkiem nieźle :)
Ogólnie miałam bardzo udany pierwszy dzień maja, zwieńczony treningiem obwodowym. Jeden z kolegów, który z nami ćwiczy, stwierdził że jesteśmy nienormalni. Zamiast pójść na grilla jak wszyscy, przyszliśmy na trening. Cóż, szaleńców na tym świecie nie brakuje ;)
Kinga
Bo najważniejsze jest dobre podejście! :) U mnie też majówka spędzona aktywnie, z czego jestem dumna :)
OdpowiedzUsuńBravo!! Tak trzymaj!! :)
OdpowiedzUsuń